Zamieszanie po kontroli w IPN
Kontrola w IPN spowodowała, że ze stron
internetowych zdjęto nawet listę osób skazanych w czasach
stalinizmu na karę śmierci - pisze "Życie Warszawy". Kontrola rozpoczęła się po wycieku tzw. listy Wildsteina.
14.01.2017 23:18
Podczas debaty sejmowej na ten temat główny inspektor danych osobowych Ewa Kulesza zarzuciła IPN, że wielokrotnie złamał ustawę o ochronie danych. Ujawniła m.in. że dopiero 4 stycznia, już po wycieku, w komputerach Instytutu wprowadzono zabezpieczenia przed nieuprawnionym kopiowaniem listy.
Decyzja jest związana z kontrolą w IPN prowadzoną przez Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych. Absurdem jest wykorzystywanie ustawy o ochronie danych przeciwko bohaterom. Będę interpelował w tej sprawie - skomentował poczynania Instytutu Pamięci Narodowej lider PO Jan Rokita.
- Sprawa dotyczy spisu nazwisk osób skazanych przez sądy wojskowe na karę śmierci w latach 1944-56. Musieliśmy sprawdzić, czy ta lista może być umieszczona w Internecie. W najbliższym czasie spis wróci na nasze serwery - zapewnia Andrzej Arseniuk z biura prasowego IPN.
Wczoraj stanowisko w sprawie trwającej kontroli zajęło kolegium IPN. Jego członkowie podkreślają, że po rozpoczęciu urzędowania Kulesza przeprowadziła kontrolę w archiwach państwowych i ustalono wówczas, jak ma wyglądać wniosek rejestracyjny odnośnie przechowywanych tam zbiorów. "Mimo upływu pięciu lat od powstania Instytutu, GIODO nie przeprowadził analogicznej kontroli w IPN" - czytamy w komunikacie. (PAP)