Zamiast wyjaśnić sprawę pożyczki, zaatakował fotoreportera
Do DZ zgłosił się pan Krzysztof, który twierdzi, że został wprowadzony w błąd przez Polską Korporację Finansową „Skarbiec”. Kiedy udaliśmy się do siedziby katowickiego oddziału spółki przy ul. Czerwińskiego 6 i poprosiliśmy o wyjaśnienia, najpierw zostaliśmy obrzuceni wyzwiskami, a następnie młody mężczyzna rzucił się na fotoreportera DZ. Zaczął go szarpać, okładać pięściami i wyrywać mu aparat. Powiadomiliśmy o zajściu policję.
17.12.2005 | aktual.: 18.12.2005 17:24
Wówczas pracownicy firmy: młoda kobieta i młody mężczyzna, zamknęli się w biurze. Po chwili ubrani w kurtki, wyszli. Ten sam pracownik ponownie rzucił się na naszego fotoreportera, który robił zdjęcia. Znowu wyrywał mu aparat i okładał rękoma.
— Teraz to wy mnie pobiliście! Na policję pójdę — wrzeszczał. Towarzysząca mu kobieta bezskutecznie próbowała go uspokajać. Pracownik „Skarbca” pozbierał papiery, które w czasie szamotaniny wypadły mu z rąk i wraz z koleżanką wybiegł z budynku. Krzyczał, że pójdzie na policję. Kiedy powiedzieliśmy, że funkcjonariusze już jadą, wrzasnął: — Idę na komisariat! Zobaczmy kto będzie pierwszy i komu uwierzą!
Zwiewał, aż się za nim kurzyło. Pobiegł jednak nie na policję, a do redakcji DZ, gdzie próbował wstrzymać publikację tekstu na temat „Skarbca” i wczorajszych wydarzeń.
— Mnie też groził. Przez telefon mówił, że mnie wykurzy — opowiada pan Krzysztof.
Polska Korporacja Finansowa „Skarbiec” mami klientów łatwymi do uzyskania i nisko oprocentowanymi pożyczkami. 20 tys. zł można rozłożyć na 120 rat, płacąc miesięcznie po 270 zł. Aby dostać pieniądze trzeba jednak przed podpisaniem „przedwstępnej umowy” uiścić tzw. opłaty przygotowawcze. W przypadku pana Krzysztofa z Katowic było to 16 tysięcy zł. Pożyczka miała na jego konto wpłynąć w ciągu kilku dni. Nie wpłynęła. W umowie, której nie przeczytał znaleźliśmy zapis, że przyjęcie umowy do realizacji nastąpi w ciągu... 180 dni.
— Chciałem pożyczyć pieniądze na remont mieszkania. Warunki były ciekawe. Oprocentowanie wynosiło 5,99 proc. Skusiłem się. Kiedy zrozumiałem, że zostałem oszukany, w ustawowym terminie rozwiązałem umowę i zażądałem zwrotu opłat przygotowawczych. Zwodzono mnie przez kilka tygodni. Kiedy zadzwoniłem, grożono mi — opowiada pan Krzysztof.
Postanowiliśmy pójść do katowickiej siedziby „Skarbca” przy ul. Czerwińskiego 6. Podaliśmy się za klientów. Chcieliśmy pożyczyć 10 tys. zł. Pracownik firmy, młody, około 20-25-letni mężczyzna opowiedział nam lakonicznie o zasadach udzielania pożyczki. Kiedy zażądaliśmy szczegółów zaczął się denerwować. Stwierdził, że dowiemy się wszystkiego po wypisaniu wniosku. Wówczas ujawniliśmy, że jesteśmy dziennikarzami i że zgłosił się do nas pokrzywdzony katowiczanin.
— Dlaczego mamicie klientów? Jak długo działacie w Katowicach? Czy to system argentyński? — pytaliśmy.
— Pierdoły pani opowiada! To nie jest „argentyna”. Nikogo nie oszukujemy! Tu nie będzie żadnych zdjęć! — wrzeszczał mężczyzna, a jego koleżanka gdzieś dzwoniła. Informowała kogoś, że przyszli dziennikarze.
Pracownik „Skarbca” rzucił się na fotoreportera. Ponownie zaatakował go, kiedy wraz z koleżanką uciekał z biura. Policjanci, których poinformowaliśmy o ataku na pracownika DZ, spisali notatkę służbową z zajścia i przesłuchali pracowników firmy, od której „Skarbiec” wynajmuje pokój.
Agresywny pracownik „Skarbca”, który uciekł przed wezwaną przez DZ policją, odwiedził też naszą redakcję. Zażądał abyśmy o sprawie nie pisali. Straszył nas policją i sądem.
W listopadzie o „Skarbcu” pisał „Dziennik Bałtycki”. Opisywał historię Janusza Motyki, który chciał pożyczyć 50 tys. zł na rozwinięcie działalności gospodarczej. Zapłacił 4 tys. opłaty przygotowawczej. Pieniądze stracił, pożyczki nie dostał.
— Po przemyśleniu sprawy chciałem się jednak wycofać i zażądałem zwrotu wpłaconych do „Skarbca” pieniędzy — mówił Motyka „Dziennikowi Bałtyckiemu”. Klient otrzymał pismo z odmową zwrotu opłaty. W umowie jest bowiem klauzula, iż firma odda zaliczkę tylko wtedy, gdy do realizacji pożyczki nie dojdzie z jej winy. W tym przypadku wycofał się klient, więc „Skarbiec” był czysty. Motyka dalej więc starał się o pożyczkę. Czekał pół roku. Po tym czasie okazało się, że nie spełnia wszystkich warunków, które są potrzebne. Wina była więc znowu po stronie klienta. Dlatego też nie dostał ani pożyczki, ani nie zwrócono mu opłaty przygotowawczej.
Jak dowiedzieliśmy się na wniosek gdańskiego oddziału Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta sprawą zajęła się tamtejsza prokuratura. Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów uznał, że niektóre z zapisów umowy, którą „Skarbiec” daje do podpisania klientom, są niedozwolone. O oszukańczych praktykach „Skarbca” słyszano także w katowickiej prokuraturze.
— Kiedy składałem zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, prokurator powiedział, że już mieli do czynienia z tą firmą. Moja sprawa zostanie przesłana do Gdańska. Będę walczył o zwrot pieniędzy. Nagłośniłem sprawę, bo chciałem ostrzec innych przed oszustami — mówi pan Kazimierz. Zakaz argentyny Ustawa o zakazie działalności firm w systemie argentyńskim weszła w życie w sierpniu 2004 r. Prowadzącym tego typu działalność dano jeszcze 2 lata na zakończenie interesów i wywiązanie się z umów. Zakazano natomiast podpisywania nowych umów. „Argentyna” przyczaiła się, ale nie zrezygnowała z działalności.
- Pokrzywdzeni przez lata starali się o sprawiedliwość i zakazanie działalności tego typu firm. Parlamentarzyści wzięli się do pracy dopiero po tym jak w 2004 roku Marek Ż., klient Funduszu Rozwoju Budownictwa chcąc odzyskać wpłacone do katowickiego oddziału pieniądze przyszedł do siedziby firmy i postrzelił jej dwóch pracowników. Postawiono mu zarzut usiłowania zabójstwa. Oto inne sprawy, o których pisał DZ Paweł D. z Nowogardu w województwie zachodniopomorskim wygrał proces przeciwko Międzynarodowej Korporacji Gospodarczej InCo w Tychach. Sąd nakazał zwrócenie mu 13 tys. zł.
- Katowicka prokuratura postawiła zarzuty Towarzystwu Wspierania Przedsiębiorczości Prestige, które oszukało tysiące osób. W ciągu dwóch lat działalności firma wzbogaciła się o około 20 mln zł.
- Andrzejowi Ł., właścicielowi Funduszu Rozwoju Budownictwa zarzuty oszustwa postawiła lubelska prokuratura.
- Śląscy policjanci rozpracowali działającą w systemie argentyńskim Powszechną Inicjatywę Gospodarczą Euro 2000 i American Credit Express. Jej dwaj właściciele trafili do aresztu za oszukanie co najmniej 3000 osób.
Pożyczka, której nie było
Pan Krzysztof chciał wziąć w „Skarbcu” 20 tys. zł pożyczki. Przed podpisaniem umowy przedwstępnej kazano mu wpłacić 1600 zł. Zrobił to. Pieniądze miał dostać w ciągu kilku dni. Nie doczekał się. Interwencje także nie pomogły. O pomoc poprosił DZ. Wczoraj powiadomił o sprawie prokuraturę. Jak się dowiedzieliśmy „Skarbiec”, który ma siedzibę w Gdańsku, od dłuższego czasu nie wypłaca klientom obiecanych pożyczek. O podobnych przypadkach jak Krzysztofa M. pisały już pomorskie media. Właściciel firmy do którego dotarliśmy, nie chciał komentować sprawy. Nie chciał się też przedstawić, bo jak twierdzi, ma złe doświadczenia z mediami.
Aldona Minorczyk-Cichy