Zamiast pogotowia wysłano straż pożarną. Mężczyzna zmarł
57-letni Słupszczanin zmarł, gdyż wezwana do chorego karetka jechała zbyt długo - informuje serwis głosu Pomorza gp24.pl. Mężczyznę bezskutecznie reanimowali strażacy, którzy dojechali do chorego przed karetką.
Według ustawy o ratownictwie medycznym w mieście powinna dotrzeć do chorego w 15 minut. Tymczasem w Słupsku zajęło to ponad 20 minut, bowiem pogotowie jechało aż z Ustki. Dlaczego? Kierownik pogotowia tłumaczył, że trzy karetki, które stacjonują w Słupsku, interweniowały w tym czasie poza miastem, dlatego dyspozytorka wezwała ambulans z Ustki.
- Po 10 minutach zadzwoniłam znowu pod numer 112 i po połączeniu z dyspozytorką znowu usłyszałam, że karetka jest w Ustce i mamy czekać. Zdenerwowałam się, krzyczałam, że człowiek umiera, wtedy do rozmowy włączył się strażak, który wcześniej przełączył mnie na pogotowie. On zaczął udzielać informacji, jak przeprowadzić masaż serca i dodał, że już jedzie do nas wóz strażacki z ratownikami – opowiada kobieta, która była przy tym zdarzeniu.
Sara Kroplewska z Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego przyznaje, czas dojazdu rzeczywiście został przekroczony i rodzina zmarłego może wnieść skargę do wojewody, który nadzoruje system ratownictwa w województwie.
Źródło: GP24.PL, WP.PL