"Zamiast dyskutować ze Steinbach, zajmijmy się polską historią"
Przemysław Sypniewski sekretarz zarządu Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie uważa, że szkoda czasu na komentowanie słów Eriki Steinbach. Szefowa Związku Wypędzonych w wywiadzie dla niemieckiego radia powiedziała między innymi, że Niemcy mogliby zażądać od Polaków konsultacji w sprawie upamiętniania Powstania Warszawskiego.
06.09.2006 | aktual.: 06.09.2006 13:48
Przemysław Sypniewski nie ukrywał, że gdy to usłyszał, "opadły mu ręce". Dodał jednak, że dla niego ważniejsze jest to, co udało się przez ostatnie lata Polakom i Niemcom zrobić. Podkreślił, że przecież Erika Steinbach wie, że oprócz zburzenia Warszawy, Niemcy zbudowali obozy koncentracyjne, użyli gazu, wymordowali ludzi. W opinii sekterarza Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie, szkoda tylko kontaktów polsko-niemieckich i dialogu między naszymi krajami.
Słów Eriki Steinbach nie chce komentować także Eulalia Rudak, prezes fundacji Moje Wojenne Dzieciństwo. Jej zdaniem, zamiast dyskutować z przewodniczącą Związku Wypędzonych powinniśmy przypominać naszą historię. Mówmy o tym, co my przeżyliśmy, a wtedy świat się więcej dowie, niż z kontrowersyjnych słów pani takiej czy innej - dodała prezes.
Wypowiedzią szefowej Związku Wypędzonych oburzony jest dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski. Przypomniał, że zniszczenie Warszawy odbyło się na osobisty rozkaz Hitlera i było rzadkim przypadkiem nawet w historii III Rzeszy. Dodał, że mimo, iż nie miało to militarnego znaczenia najpierw mordowano ludność, a później zrównano miasto z ziemią.
Odnosząc się do wypowiedzi Steinbach, Jan Ołdakowski ocenił, że użyte przez Steinbach sformułowanie to nie potknięcie, a celowe działanie którego efektem ma być popularyzacja głoszonych przez nią idei. Jego zdaniem, przenosi ona interpertację II Wojny Światowej z ludobójstwa i tego, kto i dlaczego ją wywołał, na dramat ludzi wypędzonych.
W Sejmie otwarta została wystawa "Gdzie mój dom, gdzie moje miasto", prezentującą zdjęcia Warszawy po Powstaniu Warszawskim. Wicemarszałek Sejmu Marek Kotlinowski otwierając wystawę podkreślił, że wpisuje się ona w wojnę o pamięć, która rozgrywa się na naszych oczach. Chcemy pamiętać, chcemy oddać hołd i cześć wszystkim tym, którzy cierpieli- powiedział Kotlinowski. Odnosząc się do ostatnich wypowiedzi Eriki Steinbach, wicemarszałek podkreślił, że chcemy dobrej współpracy ze wszystkimi naszymi sąsiadami, ale prawdziwa przyjaźń może być budowana wyłącznie na prawdzie.
W środę "Życie Warszawy" napisało, że zdaniem szefowej Związku Wypędzonych Eriki Steinbach, Niemcy mogliby zażądać od Polaków konsultacji w sprawie upamiętnienia Powstania Warszawskiego. Mamy w tym interes. W końcu to my zburzyliśmy Warszawę- cytuje jej wypowiedź gazeta. Jak podaje "ŻW", podczas wtorkowego wywiadu dla niemieckiej rozgłośni publicznej Deutschlandfunk Steinbach miała też powiedzieć, że Niemcy nie pytają, jakie miejsca pamięci narodowej buduje się w Warszawie.
Wystawę "Gdzie moje miasto,gdzie mój dom" zorganizowała Fundacja Moje Wojenne Dzieciństwo oraz Fundacja Polsko-Niemieckie Pojednanie pod patronatem marszałka Sejmu Marka Jurka. Przedstawia losy zniszczonej w czasie II wojny światowej Warszawy i jej mieszkańców.
Na wystawie można obejrzeć m.in. fotografie zrujnowanego Starego Miasta, Pałacu Staszica oraz pustego cokołu pomnika Mikołaja Kopernika, zrujnowanych kościołów, grobów na ulicach. Są również m.in. zdjęcia obrazujące powrót normalnego życia w gruzach kamienic: bawiących się w ruinach dzieci, apteki urządzonej w zniszczonym tramwaju, prania wiszącego między zniszczonymi domami, napisów z informacjami o poszukiwanych bliskich osobach.
Fundacja Moje Wojenne Dzieciństwo zajmuje się zbieraniem dokumentacji i wspomnień dotyczących życia i losów dzieci polskich w czasie II wojny światowej i zaraz po niej. Pełna wersja wystawy była prezentowana od 8 września do 6 listopada 2005 roku w Centralnej Bibliotece Rolniczej.