Zamachy w Stambule
Co najmniej dwie
osoby zginęły a jedenaście jest rannych w wyniku eksplozji ładunków
wybuchowych w nocy z poniedziałku na wtorek w Stabule.
Wybuchy wstrząsnęły dwoma hotelami oraz stacją napełniania gazem.
Pierwsze wybuchły - prawie równocześnie - ładunki podłożone w dwóch niewielkich hotelach niższej klasy, w odwiedzanej często przez turystów dzielnicy Stambułu. W wyniku tych eksplozji zginęły dwie osoby, a rannych zostało jedenaście innych.
W hotelach tych zatrzymują się często goście z krajów byłego ZSRR. Pracownicy jednego z nich - hotelu Pars w dzielnicy Sultanahmet, gdzie znajduje się też słynny Pałac Topkapi z epoki Imperium Ottomańskiego, poinformowali, że dziesięć minut przed wybuchem otrzymali anonimowy telefon ostrzegawczy, iż bomba jest podłożona w jednym z pokojów.
Szef policji stambulskiej Celalettin Cerrah powiedział Anatolijskiej Agencji Informacyjnej, że eksplozje w hotelach, które nastąpiły ok. 2:00 czasu miejscowego były zapewne dziełem terrorystów.
Policja otoczyła kordonem hotel Pars, położony o zaledwie kilkaset metrów od wielkiej świątyni Hagia Sophia oraz słynnego meczetu Sultanahmet. Wybuchy były silne - rozerwały ściany i sufity, a jezdnie ulicy zasłały odłamki szyb i gruz.
Niecałą godzinę później eksplodowały dwa ładunki wybuchowe podłożone na przedmieściach Stambułu, na stacji paliwowej, w której napełnia się zbiorniki i butle gazem - poinformowała turecka telewizja NTV. Wybuchy na stacji, poprzedzone anonimowym telefonicznym ostrzeżeniem, nie spowodowały ofiar w ludziach.
Eksplozje mogły być dziełem jednego ugrupowania. Taką opinię przedstawił turecki minister spraw wewnętrznych Abdulkadir Aksu.
Minister potępił zamachy i potwierdził dane o dwóch ofiarach śmiertelnych i 11 osobach rannych. Wcześniejsze doniesienia mówiły o siedmiu - ośmiu rannych.