"Zamachy w Londynie mogą być dziełem Al Kaidy"
Bardzo prawdopodobne jest, że to właśnie Al
Kaida lub jakaś jej siatka dokonała zamachów na metro
i autobusy w Londynie. Inna organizacja terrorystyczna
prawdopodobnie nie miałaby środków, by przeprowadzić tak
skoordynowaną akcję - uważa specjalista od zagadnień związanych z
terroryzmem, politolog z Uniwersytetu Wrocławskiego dr Bartosz
Bolechów.
Wbrew pozorom przeprowadzenie takiej akcji nie jest proste. Trzeba bardzo precyzyjnie zaplanować i wykonać wszystkie działania. Organizacja, która tego dokonała, musiała mieć odpowiednie środki - powiedział Bolechów.
Jego zdaniem, terroryści prawdopodobnie chcieli wykorzystać osłabienie Londynu w czasie, kiedy służby specjalne, wojsko i policja zajmują się ochroną przedstawicieli najbogatszych państw, którzy biorą udział w odbywającym się w Szkocji szczycie G8. Zaangażowanie służb w organizację szczytu mogło również sprawić, że w Londynie trudniej jest zapewnić bezpieczeństwo, zapanować nad chaosem i udzielać pomocy ofiarom.
Bolechów uważa natomiast, że doszukiwanie się związków między atakami a wyborem Londynu na organizatora igrzysk olimpijskich w 2012 r. nie jest uprawnione.
Takie zamachy są planowane. Na pewno terroryści przygotowywali się już od dawna. Możliwe tylko, że wybór Londynu na organizatora olimpiady dał zielone światło dla uderzenia właśnie dziś - powiedział.
Powodem ataków, według niego, jest chęć wpłynięcia na politykę zagraniczną Wielkiej Brytanii, zwłaszcza "ukaranie" jej za zaangażowanie w wojnę w Iraku, podobnie jak to miało miejsce w wypadku zamachów na pociągi w Madrycie w marcu 2004 r.
Terroryzm jest swego rodzaju komunikatem skierowanym do różnych środowisk. Przede wszystkim odbiorcą takiego komunikatu są władze zaatakowanego państwa. Komunikat brzmi: "zmieńcie swoją politykę, bo ona was za dużo kosztuje". Kolejnym odbiorcą komunikatu jest opinia publiczna, która może wpłynąć na władze, aby zmieniły politykę - ten właśnie efekt wywołały zamachy w Hiszpanii. Odbiorcą są również aktualni i ewentualnie przyszli stronnicy tego ugrupowania terrorystycznego, które dokonało zamachu. W ten sposób mogą oni zobaczyć, że organizacja jest silna i zdolna do wszystkiego - tłumaczył.
Bolechów podkreślił, że wybór celów zamachów w Londynie nie był przypadkowy. Metro zostało zaatakowane po to, aby sparaliżować życie miasta.
Oczywiście, spowodowanie licznych ofiar też musiało być celem terrorystów, ale najważniejsze są te +skutki uboczne+. To był zamach, który nazywany jest żargonowo atakiem zakłócającym, czyli wymierzonym w infrastrukturę. Londyńczycy mają cierpieć w wyniku paraliżu komunikacyjnego - zaznaczył.
Politolog dodał, że nie musiały to być zamachy samobójcze, uważane za charakterystyczną metodę działania radykalnych ugrupowań islamskich.
Nie tylko organizacje islamskie posługują się zamachami samobójczymi, one same zresztą korzystają też z innych metod. Samobójcy mają dla terrorystów wiele zalet. Dla nich nie trzeba przygotowywać drogi ucieczki, nie ma ryzyka, że po zamachu zostaną schwytani i ujawnią zleceniodawców - powiedział.
Włoska agencja ANSA podała, że do dokonania zamachów w Londynie przyznało się w imieniu Al-Kaidy dotychczas nieznane ugrupowanie terrorystyczne.