Zamach terrorystyczny w hiszpańskich wyborach
Na dzień przed wyborami powszechnymi w Hiszpanii opozycja domaga się od rządu wyjaśnień w sprawie autorstwa zamachów terrorystycznych, w których zginęło 200 osób, a ok. 1500 zostało rannych.
Rzecznik prasowy pozostających w opozycji socjalistów, Jesus Caldera powiedział, że "ETA nie kłamie lecz - na nieszczęście dla wszystkich - mówi prawdę", kiedy informuje, że nie dokonała zamachów.
Caldera odniósł się do telefonicznej informacji ETA przekazanej redakcji dziennika "Gara" i baskijskiej telewizji publicznej - ETB, w którym ta organizacja separatystów baskijskich zaprzeczyła, jakoby była autorką zamachów terrorystycznych z 11 marca.
Wcześniej źródła baskijskiej telewizji publicznej podały, że choć nie nagrały głosu terrorysty, to jednak można stwierdzić, iż jest to "ten sam męski głos, który 18 lutego, na nagranej kasecie wideo, ogłosił zawieszenie broni ze strony ETA w Katalonii".
Według telewizji ETB, w rozmowie telefonicznej na temat czwartkowych zamachów w Madrycie, terrorysta zaproponował nagranie swego głosu, aby udowodnić, iż jest tą samą osobą, jednak "w tym momencie nie było to technicznie możliwe".
Lider Zjednoczonej Lewicy (IU), Gaspar Llamazares, zażądał wyjaśnień od hiszpańskiego ministra spraw wewnętrznych w sprawie "manipulowania informacjami" dotyczącymi autorstwa zamachów. Według Llamazaresa, ma to związek "z obawami" obecnie rządzącej prawicy przed karą, jaką mogą jej wymierzyć wyborcy podczas niedzielnego głosowania "za poparcie dla nielegalnej wojny w Iraku i jej konsekwencji".
Lider IU zażądał wyjaśnienia od ministra spraw wewnętrznych, dlaczego dopiero po godzinie poinformował o przyznaniu się Al- Kaidy do dokonania zamachów; czy istnienie listu Al-Kaidy potwierdziły, oprócz Londynu, także kraje arabskie oraz czy prawdą jest, że telefon komórkowy, znaleziony przez policję w plecaku z bombą-pułapką, miał uaktywnioną arabską wersję językową".