Zaliczka za operację
Kolejny państwowy szpital leczy za
pieniądze. Chorzy z Kościerzyny wpłacają zaliczki i podpisują ze
szpitalem umowę o dzieło. Dopiero po tym idą na operację - pisze
"Gazeta Wyborcza".
06.11.2004 | aktual.: 06.11.2004 07:18
"Pacjent zleca szpitalowi udzielenie świadczenia zdrowotnego (... które...) zostanie wykonane pod warunkiem uprzedniej wpłaty zadatku. Wykonanie tego świadczenia nie przysługuje w ramach świadczenia zdrowotnego (...) Pacjent oświadcza, że chce uzyskać świadczenie dodatkowo i odpłatnie, poza kolejnością wynikająca z limitu (...) Po udzieleniu świadczenia pacjent otrzyma (...) zalecenia dot. dalszego postępowania. Ich realizowanie nie podlega finansowaniu w ramach ubezpieczenia zdrowotnego. (...) Pacjent oświadcza, iż w przyszłości nie będzie dochodził zwrotu poniesionych kosztów ani od szpitala, ani od NFZ".
Takie oświadczenia podpisało już kilkunastu chorych w Kościerzynie. Nie chcieli operacji plastycznych ani niczego ponadstandardowego. Nie chcieli jednak czekać do przyszłego roku, aż szpital podpisze nowe kontrakty.
Pieniądze na wszystkie praktycznie usługi skończyły mi się 1 października - twierdzi dyrektor Mirosław Górski. Zostawiłem jeszcze trochę pieniędzy na nagłe przypadki, ale właściwie już nie mógłbym leczyć, gdyby nie te umowy. Proszę napisać, że zgodziliśmy się zoperować chorych poza kolejką i za pieniądze na wyraźne życzenie ich samych.
Dyrektor Górski nie jest pewien, czy działa zgodnie z prawem, ale nie martwi się tym. Nawet jeśli mielibyśmy sprawę w sądzie, nic się nie stanie - mówi. Wręcz dobrze by było, żeby wreszcie ktoś wyjaśnił, czy pacjent może płacić w publicznym szpitalu.
Ministerstwo Zdrowia tego nie akceptuje. Od leczenia komercyjnego są prywatne placówki - mówi "Gazecie" min. Marek Balicki. Tak stanowi obecne prawo. W placówkach publicznych od pacjentów ubezpieczonych opłaty mogą być pobierane jedynie w określonych, rzadkich sytuacjach. Z pewnością nie należy do nich omijanie kolejek w szpitalu.