Załatwić sprawę w Abteilungu
Mniejszość niemiecka chce, by obok polskojęzycznych nazw szkół, szpitali, urzędów pojawiły się ich niemieckie odpowiedniki.
15.11.2003 09:15
Chcielibyśmy, żeby znalazły się one tam, gdzie mniejszość stanowi spory odsetek społeczeństwa - tłumaczy poseł Henryk Kroll z mniejszości niemieckiej. - Trudno w tej chwili powiedzieć, których miejscowości ma to dotyczyć. Niczego nie można przecież robić na siłę.
Na razie pomysł jest omawiany w zarządzie TSKN. Będzie on konsultowany z mieszkańcami gmin, w których tablice miałyby się znaleźć.
- Nie będziemy z tym pomysłem wychodzić do samorządów, gdzie mniejszości praktycznie nie ma - zapewnia Henryk Kroll. - Na pewno taka inicjatywa pojawi się w powiatach strzeleckim, krapkowickim i w opolskim powiecie ziemskim. Mniejszość ma tam bardzo duże poparcie, co wykazały ostatnie wybory samorządowe. Zapewne również po części dotyczyłoby to powiatu oleskiego i dwóch gmin z powiatu prudnickiego. Mniejszość ma już przygotowaną listę tłumaczeń nazw przygotowaną przez biegłych germanistów.
Zgodnie z rozporządzeniem ministra spraw wewnętrznych i administracji dotyczącym możliwości przekładania nazw i tekstów z języka polskiego na obcy, nazwy takie można umieszczać m. in. w miejscowościach, w których występują zwarte środowiska mniejszości narodowych lub grup etnicznych i w strefie nadgranicznej.
- W Czechach czy Słowacji mniejszość musi stanowić 20 procent ludności danego terenu, by być uznaną za zwarte środowisko, w Austrii - 10 procent - informuje prof. Grzegorz Janusz z lubelskiego Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej. - W Polsce nie określono tego tak precyzyjnie. Mniejszość musi być w danym środowisku widoczna i sprawnie w nim funkcjonować.
Nieprecyzyjne przepisy są zwykle najlepszą pożywką do dowolnej ich interpretacji. - Zwykło się uznawać, że mniejszość jest widoczna, jeśli na określonym terenie stanowi co najmniej kilka procent mieszkańców i jest ona sprawnie zorganizowana wokół swoich kół czy towarzystw - tłumaczy Elżbieta Rutkowska, wojewoda opolski.
O tablicach miałyby decydować władze poszczególnych gmin. - Decyzja o wprowadzeniu oznaczeń urzędów w innym języku należy do samorządów, więc one muszą też za to zapłacić - stwierdza Elżbieta Rutkowska.
- Tłumaczeniami i opracowaniem wzoru zajął się już zarząd Towarzystwa - zapowiada poseł Kroll. - Reszta to znów nie taki wielki wydatek. Znacznie większe mogą być korzyści wynikające z istnienia tablic. Może to być sposób na ściągnięcie do nas kapitału zagranicznego.
W Polsce tablice w dwu językach można spotkać na Kaszubach. Tam są raczej atrakcją turystyczną niż wyrazem niezależności. Kilka dni temu z propozycją umieszczenia tablic z napisami romskimi wewnątrz i na zewnątrz budynku starostwa w Strzelcach Opolskich wystąpił Gerhard Matheja.
- Wczoraj przekazałem do konsultacji innym rodzinom romskim tłumaczenia na ich język nazw wydziałów i urzędów polskich, by uwzględniały odpowiedni dialekt tego języka - mówi Matheja. - Tablice to sposób, by ziściły się zapisy rozporządzenia ministra Janika.
Katarzyna Kownacka
Najliczniejsze mniejszości na terenie Opolszczyzny - dane ze spisu powszechnego z 2002 roku.
- niemiecka - 106 855
- śląska - 24 199
- romska - 861
- ukraińska - 275
- rosyjska - 128
Tłumaczone na niemiecki - niektóre propozycje TSKN:
- Komenda Wojewódzka Straży Pożarnej - Feuerwehr der Woiwodschaft Opole
- Rejonowy Urząd Poczty - Bezirkspostamt
- Prokuratura Okręgowa - Bezirksstaatsanwaltschaft
- Urząd Marszałkowski Województwa Opolskiego - Marschallamt der Woiwodschaft Opole
- Rada Gminy - Gemeinderat
- Starosta - Landrat
- Wydział Spraw Obywatelskich - Abteilung für Bürgerangelegenheiten
- Zespół Szkół Ogólnokształcących - Allgemeinbildendes Schulzentrum
- Liceum Ekonomiczne - Fachschule für Wirtschaft
- Rzymskokatolicka Parafia św. Józefa - Römisch-Katholisches Pfarramt St. Josef
Trzeba uważać z tym tłumaczeniem
Ewa Rucka, germanistka ze Studium Języków Obcych Uniwersytetu Opolskiego, twierdzi, że wszystkie nazwy da się przetłumaczyć, ale nie mogą to być tłumaczenia dosłowne. - Trzeba znaleźć niemieckie odpowiedniki poszczególnych polskich struktur - tłumaczy Rucka. - Nazwy "urząd miasta" nie powinno się tłumaczyć dosłownie. Niemcy używają określenia "administracja miasta" albo po prostu "miasto Opole". W przypadku poszczególnych instancji sądów lub szkolnictwa jest to bardziej skomplikowane. Na przykład nazwa "gimnazjum" jest w Niemczech odpowiednikiem naszego dobrego liceum, natomiast trzyletnie gimnazjum w Polsce to u nich dwuletni etap przejściowy między podstawówką a szkołą średnią.
Nie można mylić ludzi TSKN przygotował już propozycje tłumaczeń nazw dotyczących różnych organów wszystkich szczebli samorządu. Tymczasem nie wszystkie struktury polskiej administracji pokrywają się ze strukturami niemieckimi. Czy nie zachodzi obawa, że niemieckie tłumaczenia typowo polskich instytucji mogą wprowadzić chaos?
Odpowiada Jerzy Szteliga, poseł SLD, członek sejmowej komisji mniejszości narodowych i etnicznych: - Nazwy, których dotyczyć ma tłumaczenie, to określenia polskich konstytucyjnych struktur administracyjnych. Rzeczywiście nie wszystkie one mają swoje odpowiedniki w strukturach administracji niemieckiej. Dlatego tłumaczenia w niektórych wypadkach rzeczywiście mogą być mylące. Nie ma przecież w Niemczech powiatów czy sołtysów. Tablice w języku obcym mogą mieć, zgodnie z rozporządzeniem ministra spraw wewnętrznych i administracji, charakter tylko informacyjny. Intencją organu wydającego ten dokument nie było na pewno przenoszenie kompetencji.
Sonda Czy na szkołach, szpitalach, urzędach na Opolszczyźnie potrzebne są napisy w języku niemieckim?
Agnieszka Cichy, uczennica II LO w Opolu:
- Nie widzę tu większego problemu. Jeśli jej członkowie by tego chcieli, to czemu nie. W naszym liceum jest klasa dwujęzyczna, więc czemu nie miałoby być tablicy. Z drugiej strony - jesteśmy w Polsce i powinniśmy się posługiwać językiem polskim. Wszystko trzeba robić w granicach zdrowego rozsądku.
Irmina Bełtowska, uczennica II LO w Opolu:
- Jeśli będzie taka potrzeba, to mogłyby się pojawić. Tylko czy przypadkiem za kilka lat nie będzie na budynku wisieć dziesięć tablic w dziesięciu różnych językach? Trzeba wiec wprowadzać takie rzeczy z głową. Członkowie mniejszości mieszkają przecież w Polsce i potrafią czytać po polsku.
Andrzej Adamski, konserwator w II LO w Opolu:
- To dobry pomysł, ale jeśli już wieszać tablice w innych językach, to niech to będzie na przykład w języku niemieckim, angielskim, francuskim i może hiszpańskim - tych najbardziej popularnych. W końcu idziemy do Europy, więc niech ci, którzy do nas z tej Europy przyjeżdżają, wiedzą, gdzie są.
Sandra Jelito, uczennica II LO w Opolu:
- Należę do mniejszości niemieckiej i takie tablice nie są mi potrzebne, bo nie mówię w języku niemieckim. Ci, którzy do nas przyjeżdżają, powinni się orientować, jak nazywają się poszczególne instytucje. Jeśli jadę za granicę i chcę iść do jakiejś instytucji, to dowiadują się jak się, ona nazywa w tamtym języku.
Michał Moliński, I rok filologii angielskiej UO:
- Jestem przeciwny tablicom w dwu językach. Jesteśmy w Polsce i powinniśmy mówić i pisać po polsku, dbać o polskiego ducha. Uważam, że byłoby to dopuszczalne w takich dzielnicach czy miejscowościach, które zamieszkują sami Niemcy - takie China Town jak w Stanach Zjednoczonych.