Zakpili z sojuszu Łukaszenki i Putina. Ktoś ujawnia tajemnice z przygotowań do nowego etapu wojny
"Pociąg z 20 wozami bojowymi BMP-2 opuścił stację we wsi Urzecze, gdzie znajduje się białoruski magazyn rezerwowy sprzętu pancernego. Za trzy dni przyjedzie do Wołokonowki" - publikując wiele takich informacji, białoruscy kolejarze kpią sobie z tajemnic wojskowych białorusko-rosyjskiego sojuszu. Od tygodni ujawniają szczegółowe dane i dokumenty o transportach na ukraiński front.
09.11.2022 11:07
Wołokonowka to miejscowość w Rosji położona niedaleko ukraińskiej granicy. Stamtąd już niedaleko do ukraińsko-rosyjskiego frontu. Wojskowe zaopatrzenie z Białorusi trafia także do stacji Uspienskaja, położonej niedaleko Doniecka. 26 października dojechały tam koleją 24 wozy pancerne. To przykłady informacji ujawnianych za pośrednictwem serwisu Telegram przez "Wspólnotę Białoruskich Kolejarzy". Często publikują oni dane o wojskowych pociągach, zanim transporty dotrą do celu po pokonaniu dystansu 1300-2000 km.
Kolejarze ujawnili też skalę dostaw amunicji z Białorusi dla rosyjskich wojsk walczących w Ukrainie. Od marca do końca września było to 65 tys. ton (1940 wagonów). Przy czym z miesięcznych zestawień wynika, że w lipcu i sierpniu, kiedy na froncie niewiele się działo, Rosjanie brali od białoruskiego sojusznika 6 tys. ton amunicji miesięcznie. Gdy we wrześniu ruszyła ukraińska ofensywa, pobrali 14 tys. ton z białoruskich zapasów.
Pod koniec października kolejarze dostarczyli dodatkowy dowód, że zapasy rosyjskiej armii tak się skurczyły, iż zaczęto oczyszczać już magazyny amunicji pod Władywostokiem na dalekim wschodzie Rosji. Według nich 26 września pociąg z amunicją wyruszył ze stacji Knorring w Kraju Nadmorskim, aby po 18 dniach (8636 km) dotrzeć do zachodniej Rosji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Te źródła wykonują bardzo ważną pracę, bo pokazują, jaka może być skala zaangażowania reżimu Łukaszenki w pomoc Rosji oraz co może być przygotowywane w dalszej części wojny - uważa Konrad Muzyka, analityk z firmy Rochan Consulting. - Jeśli białoruskie magazyny uzbrojenia są intensywnie opróżniane, może to świadczyć, iż rosyjskie siły stacjonujące na Białorusi, będą mieć ograniczone możliwości ataku z tego kierunku - dodaje.
Zastrzega, że zza żelaznej kurtyny, stworzonej przez służby Łukaszenki, przeciekają jedynie strzępy informacji. Trudno je też zweryfikować innymi źródłami, zatem należy podchodzić do tych relacji z ostrożnością. Mimo to Konrad Muzyka za cenne uznaje informacje o transportach amunicji, bo te wagony trudno odróżnić od zwykłych towarowych transportów. Ruch platformy z czołgami i wozami bojowymi może być śledzony z satelitów.
Rosjanie na Białorusi się nie ukryją
Oprócz kolejarzy drugim źródłem przecieków z Białorusi są doniesienia społeczności internetowej "Białoruski Hajun". To kanał telegramowy prowadzony przez przebywającego na emigracji blogera Antona Motolkę. Opozycjonista wezwał do monitorowania ruchów rosyjskich oddziałów. Według doniesień białoruskich internautów rosyjskie siły liczą tam co najmniej 9 tys. żołnierzy. W relacjach policzono widziane i sfotografowane samochody ciężarowe, czołgi, działa samobieżne, wozy BTR-80, wyrzutnie rakiet Huragan oraz Grad. Część tego wojska ćwiczy na białoruskich poligonach.
Wygląda na to, że białoruskie służby są bezradne wobec zjawiska ujawniania rosyjskich pozycji. Wprawdzie państwowa gazeta "Prawda Gomel" 7 listopada opublikowała ostrzegawczy artykuł, informując, że 12 osób zostało skazanych na więzienie za fotografowanie rosyjskich wojsk. Jednak opozycyjni kolejarze odpowiedzieli publikacją listy kolejowych posterunków, pilnowanych przez białoruskie służby. Ostrzegli, że tam nie należy się zbliżać.
"Stacja kolejowa Baranowicze-Północne. Zauważono rosyjskie wojsko: około 20 bojowych wozów piechoty. W mieście widziano żołnierzy Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, którzy chodzą w grupach po 2-4 osoby. Byli widziani w sklepach, centrach handlowych i kawiarniach. Wśród nich są też pijani" - czytamy nowej relacji kolejarzy z 8 listopada.
Cisi bohaterowie wojny w Ukrainie
W kwietniu wyszło na jaw, iż "kolejowi partyzanci" z Białorusi, poprzez podpalenia urządzeń kolejowych i sabotaż ruchu pociągów, mogli opóźnić 80 proc. dostaw w trakcie bitwy o Kijów. Mogło to przyczynić się do przegranej Rosjan. - Ci ludzie wpłynęli na przebieg wojny na froncie północnym - powiedział Anton Motolko w wywiadzie dla białoruskiego Euroradia.
Łukaszenka wzmógł wtedy ochronę kolei. Zatrzymano dziesiątki kolejarzy, a białoruscy "siłownicy" dostali pozwolenie, aby strzelać do podejrzanych osób, kręcących się przy torach. Straszenie reżimu zdało się na nic. Zdjęcia rzekomo tajnych pociągów, którymi wojsko Putina wjeżdża do Białorusi, nadal trafiają do sieci.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski