"Zakorkowali" pękniętą aortę bez rozcinanania klatki piersiowej
Łukasz Tylkowski leży w sali pooperacyjnej i
uśmiecha się od ucha do ucha, chociaż kilkanaście godzin wcześniej
przeszedł pierwszy w Polsce zabieg zamknięcia pękniętej aorty,
którą kardiolodzy ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu
naprawili bez rozcinania klatki piersiowej. To pierwszy taki
przypadek w Polsce - powiadamia "Dziennik Zachodni".
Do tej pory śmiertelnie chorzy pacjenci byli skazani na żmudną i bardzo wyczerpującą operację z zatrzymaniem krążenia, unieruchomieniem serca, wprowadzeniem krążenia pozaustrojowego i przede wszystkim rozległym cięciem mostka, niemal jak przy przeszczepie. Potem pęknięta aorta była zszywana jak dziura w... skarpecie.
Teraz do pola zabiegowego dostaliśmy się specjalnym cewnikiem przez pachwinę chorego- tłumaczy docent Małgorzata Szkutnik, adiunkt Kliniki Wrodzonych Wad Serca i Kardiologii Dziecięcej. Łukasza uratował niklowo-tytanowy korek, którym kardiolodzy zamknęli ubytek. Z cewnika wysuwa się go tak jak otwiera się parasolkę. Korek przypomina metalowe rusztowanie. Musi wystarczyć choremu do końca życia. Zresztą po kilku miesiącach zarasta śródbłonkiem.
Pęknięcie ściany aorty w miejscu jej przylegania do ściany prawego przedsionka objęło obszar 6 mm, ale korek musiał być większy, centymetrowy, żeby dobrze się usadowił i nie wypadł- tłumaczy doc. Szkutnik. Dlatego teraz Łukasz, choć już w sobotę wyjdzie do domu, przez dwa miesiące będzie musiał bardzo na siebie uważać i unikać wszelkich urazów oraz wstrząsów, by korek nie wystrzelił jak korek od szampana. (PAP)