Zakończył się wiec pod Stocznią Szczecińską
Pracownicy Stoczni Szczecińskiej SA zakończyli wiec przed budynkiem zarządu firmy. Żądają przybycia premiera Leszka Millera.
"Żądamy przyjazdu premiera!" - krzyczeli i zobowiązali komitet protestacyjny, by powiadomił o tym żądaniu Leszka Millera.
Wśród stoczniowców rozlegały się okrzyki: "Jesteśmy głodni, chodźmy na hipermarkety!". O spokój zaapelował Marian Jurczyk.
Są tutaj ludzie, z którymi byłem w stoczni w 1970. Przez nieostrożność nas wszystkich polała się krew. W roku 1980 w sierpniu byłem w stanie uklęknąć przed załogą, by nie wyszła na ulicę. Zobaczcie, ilu tu jest prowokatorów! Tu chodzi o to, żeby się polała krew. Błagam! Poczekajmy do poniedziałku. Zrobię wszystko, żeby władze centralne do nas przyjechały. Nie możemy podejmować decyzji w emocjach - mówił Jurczyk.
Przewodniczący komitetu Janusz Gajek zaapelował do zebranych, aby w poniedziałek o godzinie 9.00 rano przyprowadzili przed budynek zarządu także swoje rodziny i innych stoczniowców.
Żądamy też, żeby w poniedziałek zjawili się tu wszyscy członkowie zarządu. Jak na apelu. Być może poległych - powiedział.(an)