Zaklęty krąg
"Pręgi" Magdaleny Piekorz, uhonorowane Złotymi Lwami tegorocznego festiwalu w Gdyni, to film o złu, które podstępnie zagnieżdża się w nas, choć wierzyliśmy, że się przed nim obronimy. O tym, że mimowolnie wkraczamy w ślady wyżłobione przez naszych rodziców. I o tym, jak wątła jest nadzieja wyrwania się z tego koliska - czytamy w "Tygodniku Powszechnym".
20.10.2004 | aktual.: 20.10.2004 08:50
Scenarzysta “Pręg” Wojciech Kuczok to dziś może najgłośniejszy młody polski pisarz, przeżywający imponujące pasmo sukcesów. Wątek domowej opresji i sadystycznego ojca powraca uporczywie w jego twórczości - we wczesnym opowiadaniu “Dioboł”, w scenariuszu “Pręg”, wreszcie w powieści “Gnój”, za którą Kuczok otrzymał Paszport “Polityki” oraz Nagrodę Nike, zwyciężając też w plebiscycie czytelników “Gazety Wyborczej”.
W “Gnoju” Kuczok pisał o nieumiejętności okazywania uczuć, o autorytecie, który boi się zakwestionowania i swoją pozycję buduje na przemocy, o piekle, w którym żyje młody chłopiec - z bezbronną matką, sadystycznym ojcem, głupimi i okrutnymi rówieśnikami. W świecie ukazanym przez książkę nie było właściwie żadnej szczeliny, przez którą mógłby nadejść ratunek, dlatego, chcąc uratować bohatera, pisarz musiał w finale świat ten zniszczyć, decydując się na ryzykowny, zbyt natarczywy obraz szamba, które zalewa rodzinny dom. W “Pręgach” Kuczok kondensuje i niuansuje obraz opresji, a zarazem znacznie poza niego wykracza, otwierając perspektywę wyzwolenia.
Maltretowany przez ojca Wojtuś (Wacław Adamczyk)
ucieka z domu, dorasta i odnajdujemy go jako trzydziestoletniego mężczyznę (Michał Żebrowski)
, samotnie borykającego się z życiem. Jest grotołazem, który ucieka przed ludźmi w mroczny świat jaskiń, w zimne dziury w ziemi, w pustkę mieszkania-pustelni (tej, jak pisał Barańczak, “jamy w betonie”), w obsesyjne rytuały porządku, mające zapewnić bezpieczeństwo, poskromić groźny chaos świata. Nawet Bóg jawi mu się na podobieństwo okrutnego ojca, przed którym trzeba się ukorzyć, w którego boleśnie dotykalne istnienie się wierzy, ale któremu nie można zaufać.
W tym zimnym, pozbawionym miłości świecie pojawia się młoda kobieta, Tania (Agnieszka Grochowska), z poświęceniem próbująca uratować bohatera, a zarazem znaleźć w nim życiowe oparcie - wbrew wszelkim przeszkodom zbudować rodzinę. Wojciech stanie przed najtrudniejszym egzaminem. Będzie musiał odpowiedzieć na miłość Tani, a jednocześnie zamknąć swe rachunki z ojcem, który zza grobu, utrwalonym na kasecie głosem, poprosi go o wybaczenie. W ostatniej scenie filmu ukryte w słowie “Wojciech” słowo “ojciec” opalizuje dwuznacznością: jest jednocześnie ciężarem i nadzieją.
“Pręgi” portretują kolisko bezradności i agresji, w którym każdy jest zarazem oprawcą i ofiarą, świat, w którym nikt nie potrafi usłyszeć innych, zrozumieć ich, wykroczyć poza własny strach. Wszystkie instytucje społeczne - rodzina, szkoła, Kościół - dotknięte są skażeniem. Nauczycielka razami linijki wymusza spokój w klasie, uczniowie wzajem biją się i upokarzają, młodzi przedrzeźniają starych i słabych, ojcowie trzymają dzieci w ryzach rytualną chłostą, postrzeganą jako dowód rodzicielskiej troski, za który dziecko winno być wdzięczne. I nawet ksiądz skory jest do kuksańców czy szarpania.
“Pręgi” to także przypomnienie o tym, z jaką siłą narzuca się nam zło, jak jest widowiskowe, spektakularne, ekspansywne. Na jego tle dobro jest skryte, jego niewyraźny zarys majaczy gdzieś w cieniu. Ból i rozpacz donośnie krzyczą, nadzieja najwyżej szepcze. Aby ją usłyszeć, zawierzyć, aby wydobyć się ku światłu z ciemności jaskini, pustki zimnego serca, otchłani - trzeba woli i męstwa. “Stwarzałem niewidzialny sznur. / I wspinałem się po nim i trzymał mnie.”