Zagrali dla chorej dziewczyny, a nie dali ani złotówki
Koncert charytatywny się odbył, Czerwone Gitary zagrały, ale na konto ciężko chorej Marty Piekarz nie wpłynęła ani złotówka. Nie było zysku, sami jeszcze straciliśmy - tłumaczą "Gazecie Wyborczej" organizatorzy. "Wspomniano, że ma to być impreza o charakterze charytatywnym, ale w podpisanej umowie, nie ma o tym mowy, ani informacji, na jakie cele zostaje ona zorganizowana" - poinformował Wirtualną Polskę przedstawiciel zespołu "Czerwone Gitary".
19.08.2008 | aktual.: 19.08.2008 13:55
W pierwszą niedzielę marca 20-letnia Marta Piekarz śpieszyła się na tramwaj. Gdy biegła na przystanek, jej serce stanęło. Zanim przyjechała karetka, mózg Marty został poważnie uszkodzony. Dzisiaj dziewczyna reaguje na ból i słyszy, ale nie mówi i nie porusza się sama. Wymaga kosztownej rehabilitacji. Zbiórka na jej leczenie trwa już ponad dwa miesiące. Największą akcję - koncert charytatywny Czerwonych Gitar w amfiteatrze - zorganizował pod koniec czerwca portal Gorzow24.pl. Macieja Zakrzewskiego.
Okazało się jednak, że koncert charytatywny... nie przyniósł ani złotówki. Nas też to zaskoczyło - mówi Urszula Szwonka, która razem z Arturem Suchockim prowadzi stronę www.martapiekarz.org. Organizatorzy koncertu zwodzili również Edytę Piekarz, mamę chorej dziewczyny. Dopiero niedawno powiedzieli, że koncert nie przyniósł żadnego zysku. I że sami do niego jeszcze dołożyli - mówi pani Edyta. Urszula Szwonka nie kryje zdziwienia: jak można zorganizować koncert, który nie przynosi żadnego zysku? Przecież to zaprzeczenie całej idei. Ja kupiłam bilet na koncert nie dlatego, że jestem fanką Czerwonych Gitar. Chciałam pomóc Marcie. Teraz czuję się oszukana. Myślę, że kilkaset innych osób zareaguje podobnie.
Jak to możliwe, że koncert charytatywny, który organizuje się, by pomagać potrzebującym, nie przynosi zysku? Normalną praktyką jest, że muzykom zwraca się w takich wypadkach koszt transportu, sprzętu i zakwaterowania. Nie płaci im się jednak normalnych stawek. Straciłem na tym 10 tys. zł. Jak? Czerwone Gitary biorą za koncert ponad 20 tys. zł. Dla nas zeszli do 19 tys. zł. Do tego doszło wynajęcie amfiteatru, nawet po niższej stawce, oraz koszty sprzątania. Gdyby udało nam się sprzedać 1,5 tys. biletów, co było realne, mielibyśmy 50 tys. zł. Ale sprzedało się tylko 450 - tłumaczy Maciej Zakrzewski.
Informacja od przedstawiciela „Czerwonych gitar”
Informuję, że Czerwone Gitary grają kilka koncertów charytatywnych w roku. Na wszystkie z tych koncertów podpisywane są stosowne umowy i nie zdarzyło się, aby Czerwone Gitary nie wywiązały się w 100% z zawartych zobowiązań. Piszecie tak: „Normalną praktyką jest, że muzykom zwraca się w takich wypadkach koszt transportu, sprzętu i zakwaterowania. Nie płaci im się jednak normalnych stawek.”Gramy i na takich warunkach, gramy jednak i na takich koncertach, na których warunki ustala się w zależności od okoliczności i celów imprezy”.
Charytatywne koncerty gramy głównie w okresie wiosenno, jesienno, zimowym a to dlatego, że w okresie lata zapotrzebowanie na Czerwone Gitary jest tak duże, że umowy na letnie koncerty podpisujemy na normalnych warunkach. Poinformowaliśmy o tym Organizatorów koncertu, a oni mimo to zdecydowali się podpisać umowę. Wspomniano, że ma to być impreza o charakterze charytatywnym, ale w podpisanej umowie, nie ma o tym mowy, ani informacji, na jakie cele zostaje ona zorganizowana. Dodam jeszcze, że w naszym posiadaniu jest wiele pism dziękujących za udział w koncertach charytatywnych i treść Waszego artykułu, wyrządza Zespołowi Czerwone Gitary sporo krzywdy.
Łącząc pozdrowienia – Jerzy Skrzypczyk – Czerwone Gitary.