Zagórny chce umorzenia procesu ws. znęcania się nad świnią

Podczas kolejnej rozprawy przed wrocławskim sądem zaprezentowane zostały materiały filmowe z rolniczej pikiety z końca lutego 2003 r. Wtedy to rolnicy przywieźli do Wrocławia żywą, pomalowaną świnię z doczepionym transparentem: "Jestem świnia honorowa, nie rządowa".

Po projekcji materiałów telewizyjnych i policyjnych, Zagórny złożył wniosek o umorzenie procesu, bo - jak mówił - "ewidentnie widać, że nie znęcał się nad świnią".

Na filmach widać też, że to nie ja groziłem podpaleniem urzędu, tylko jakiś inny mężczyzna - tłumaczył Zagórny. Dodał, że doniesienie do prokuratury złożył na niego ówczesny wicewojewoda Ignacy Bochenek, który - zdaniem Zagórnego - nie jest wiarygodny, bo "został uznany za kłamcę lustracyjnego", więc jego doniesienie "też jest kłamstwem".

Przewodnicząca składu sędziowskiego Joanna Ponikowska nie przychyliła się do wniosku Zagórnego i wezwała kolejnego świadka - weterynarza Zdzisława Raka, do którego tuż po pikiecie trafiła świnia (zwana Rebelią). Lekarz opowiadał, że zwierzę nie tylko było źle traktowane przez uczestników protestu, ale także dojechało do Wrocławia "niewłaściwym środkiem transportu".

Lekarz nie dał się przekonać Zagórnemu, że świnia w bagażniku samochodu osobowego, wyściełanym materacem, miała godne warunki. Dla trzody chlewnej stresogenne są czynniki środowiskowe, czyli otoczenie, w którym świnia się znajduje, hałas, niewłaściwe postępowanie ze zwierzęciem oraz przemoc - mówił Rak. Dodał, że świnia była tak zestresowana, że mogła nawet zdechnąć, np. na zawał serca.

Rozprawa została odroczona do 7 lutego. Prawdopodobnie wtedy też ogłoszony zostanie wyrok.

Świnia przebywa we wrocławskim ZOO i jest jednym z częściej odwiedzanych zwierząt. Nawet sam Zagórny, w ramach "przeprosin", wozi jej kosze pełne warzyw.