ŚwiatZagadka pustego gniazda

Zagadka pustego gniazda

Leczenie niepłodności to nie tylko in vitro. W wielu przypadkach stosuje się leki, zabiegi chirurgiczne, a także najmniej znane w Polsce metody naturalne.

13.07.2006 | aktual.: 13.07.2006 10:03

Zapłodnienie in vitro to znakomity interes. Przynosi pokaźne zyski właścicielom klinik i lekarzom wykonującym te zabiegi. Dlatego gdy w Rockford (w stanie Illinois, USA) zbankrutował jeden z tego typu ośrodków, było to spore zaskoczenie. Klinika działała na podobnych zasadach jak wszystkie takie placówki, nie odstawała też jakością oferowanych usług. Bezpośrednią przyczyną jej upadku było pojawienie się w sąsiedztwie ośrodka z „tej samej branży”, ale stosującego zupełnie inne metody. W nowej klinice Natural Procreative Technology specjaliści zaoferowali bowiem leczenie bezpłodności, podczas gdy – jak stwierdzili – metoda in vitro koncentruje się jedynie na reprodukcji, a nie przywraca zdrowia. Lekarze stosujący ten zabieg, choć starają się poznać przyczyny niepłodności, nie próbują jej wyleczyć.

Nie każdy może zostać pacjentem „naturalnej kliniki”, przyjmowane są jedynie małżeństwa. Ograniczenie to wynika stąd, że jej właściciele uznali, że najlepszym środowiskiem, w jakim może przyjść na świat nowy człowiek, jest rodzina. Do klinik Natural Procreative zgłaszają się pacjenci ze wszelkimi możliwymi problemami dotyczącymi płodności. Są to kobiety mające za sobą wielokrotne poronienia, a także małżeństwa uznawane za niepłodne, które przez lata nie mogły doprowadzić do poczęcia. Przychodzą też kobiety, które urodziły poprzednio dziecko drogą in vitro i obecnie mają nadzieję, że następne poczną w sposób naturalny.

Fascynujące in vitro

W amerykańskim świecie medycznym fascynacja zapłodnieniem in vitro trwa już prawie 30 lat, od czasu gdy na świat przyszło pierwsze dziecko z probówki. Zachwyt ten ma oczywiście swoje podstawy, a naukowy fenomen pozwala podtrzymywać wiarę w nieograniczone możliwości człowieka. Na fali entuzjazmu zapomina się czasem, że zabieg in vitro jest operacją inwazyjną, bo w jego trakcie przeprowadza się punkcje i stymulację jajeczkowania.

– Na amerykańskich uczelniach medycznych rozpowszechnienie się in vitro spowodowało zahamowanie rozwoju innych gałęzi sztuki ginekologicznej. Ale taka sytuacja nie mogła trwać długo – twierdzi Maria Środoń z MaterCare, amerykańskiej organizacji medycznej non profit, działającej także w Polsce. MaterCare propaguje naturalne metody leczenia niepłodności.

Klinika Natural Procreative z Rockford nie jest osamotniona, podobnych ośrodków medycznych działa w Ameryce ponad sto. Poza granicami Stanów Zjednoczonych powstały także w Australii, Kanadzie, Wielkiej Brytanii i Irlandii. Przeciętna cena terapii bezpłodności obejmującej całościową opiekę lekarską wynosi ok. 425 euro. „Kliniki naturalne” chwalą się niemal 80-proc. skutecznością, podczas gdy kliniki stosujące in vitro same szacują możliwości sztucznego zapłodnienia na ok. 30 proc. (takie właśnie informacje zamieszczają na swoich stronach internetowych).

Mądry jak natura
W Natural Procreative kontakt z pacjentami rozpoczyna się od edukacji. Chodzi o to, żeby kobieta dobrze poznała swoje płodne dni i wszystkie uwarunkowania z tym związane. Tych oczywistych na pozór porad nie zawsze udziela lekarz, ale ich efekty okazały się zaskakujące. Około 30 proc. małżeństw bez leków, zabiegów i operacji, poznając samych siebie, obserwując, co wpływa na płodność, doprowadziło do poczęcia dziecka. Na wykładach przyszłym rodzicom tłumaczy się też, że dla dziecka właściwe warunki do przyjścia na świat to nie tylko kwestie finansowe. Powodem niepowodzeń w poczęciu może być też nieodpowiedni tryb życia. Na płodność miewa wpływ nawet niewielkie zanieczyszczenie organizmu. Przy niskim poziomie aktywności plemników palenie papierosów, alkohol i narkotyki mogą nawet całkowicie wykluczyć poczęcie. Substancje toksyczne zawsze uszkadzają te tkanki, które intensywnie się dzielą, a u mężczyzn taką tkanką jest nabłonek plemnikotwórczy. – Palenie papierosów obniża poziom płodności mniej więcej o 40 proc.
Na płodność negatywnie może też wpływać, ze względu na swą toksyczność, zapach farb, lakierów, ropy i produktów ropopochodnych, a także oddziaływanie pola elektromagnetycznego – mówi profesor Marian Szamatowicz, kierownik Kliniki Ginekologii Akademii Medycznej w Białymstoku. No i winowajca najtrudniejszy do wyeliminowania, czyli stres. Wywołuje zaburzenia hormonalne, co oznacza problemy z potencją u mężczyzn i cykle bez jajeczkowania u kobiet. Zmiana trybu życia bywa więc często skutecznym lekarstwem.

Pół roku starań

Nowością ginekologiczno-położniczą, jaką zastosowano w klinikach Natural Procreative, było odmienne podejście do cyklu płodności kobiety. W powszechnej praktyce lekarskiej stosuje się sztuczne stabilizowanie cyklu miesiączkowego. Zapisując środki hormonalne, lekarz stara się, aby w każdym miesiącu termin najbardziej płodny przypadał określonego dnia, a cykl za każdym razem liczył taką samą liczbę dni, najlepiej 28. W Natural Procreative pomyślano, że jeżeli cykl jest nieregularny, to z jakichś względów natura ludzka dopuszcza tego rodzaju różnorodność. Uznano, że to nie lekarz ma rozpoznać najlepszy czas płodności, ale sam organizm. Dlatego pacjentki poddawane są wielokrotnej, precyzyjnej i utrasonograficznej obserwacji jajeczkowania. Ta terapia, choć wymaga dłuższego czasu, gdyż należy obserwować parametry kilku cyklów, dała efekty nie tylko w leczeniu niepłodności.

Pozwoliła także znacznie zmniejszyć liczbę poronień. Ogromnym sukcesem było doprowadzenie do szczęśliwego porodu pacjentki, która poprzednio poroniła aż osiem razy. – Absolutnej pewności nikt dać nie może. Ale zazwyczaj sześciomiesięczna terapia w „naturalnej klinice” wystarcza, żeby efekty były widoczne – twierdzi dr Angela Benet z kliniki w Cambridge.

Spróbuj inaczej

Polski świat medyczny zdominowany jest na razie przez zabiegi in vitro, oferowane przez kilka oddziałów akademii medycznych i prywatne kliniki. Koszt jednej próby to ok. 7 tys. zł. Często metoda ta jest przedstawiana jako jedyne remedium. Tymczasem prawda o in vitro jest o wiele bardziej skomplikowana.

– Podczas pierwszej wizyty lekarz powinien wytłumaczyć, że zabieg in vitro jest szkodliwy dla zdrowia kobiety – mówi dr Antoni Marcinek, dyrektor szpitala ginekologiczno-położniczego im. Rafała Czerwiakowskiego w Krakowie. W jego ocenie zabieg ten łączy się z olbrzymim stresem pacjentki. Szczególnie dla osób, które poddawały się wielu próbom (a może to potrwać nawet kilka lat), jest to często zbyt duże obciążenie psychiczne, wymagające pomocy terapeutów. Często pacjentki zakładają nawet grupy wsparcia. – Poza tym, aby wykonać in vitro, niezbędna jest hiperstymulacja jajników, a to oznacza przedwczesne starzenie organizmu – mówi dr Marciniak i dodaje, że jeśli są wskaza-nia medyczne, należy zaproponować leczenie farmakologiczne lub chirurgiczne, zwłaszcza że są to terapie bezpłatne.

– Możemy eliminować skomplikowane wady uniemożliwiające posiadanie dzieci, np. polegające na wrodzonym niedoborze macicy. Możliwe jest także odtworzenie pochwy u kobiet, a u mężczyzn nasieniowodów – mówi prof. Marian Gabryś z wrocławskiej kliniki ginekologicznej AM. Trzy lata temu w bytomskiej klinice ginekologii wykonano pierwszą w Polsce operację udrażniania jajowodów metodą laparoskopowo-histeroskopową, czyli dwoma różnymi wziernikami. Pacjentka mogła skorzystać z in vitro, ale wybrała bezpłatną operację, która trwale wyleczyła ją z niepłodności.

Skomplikowane operacje przywracające płodność niestety nie pozwalają poradzić sobie ze wszystkimi przypadkami. – Gdy uszkodzone są oba jajowody, zapłodnienia nie można dokonać inaczej niż za pomocą in vitro – mówi prof. Marian Szamatowicz, który jako pierwszy w Polsce w 1987 r. dokonał pierwszego sztucznego zapłodnienia. Niewykluczone jednak, że przyszłość walki z niepłodnością leży także w lepszym poznaniu własnego ciała i wymagań, jakie stawia natura. „Naturalne kliniki” mogą pomóc nie tylko tym parom, które żyją w dużym stresie. Zapewne zwrócą się do nich także małżeństwa, u których wszystkie badania wykazały możliwość posiadania dziecka, a jednak ciąży nie ma. A w takiej sytuacji jest co dziesiąta para.

Jan Ośko

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)