Polska"Zachowanie pilotów to było niemal samobójstwo"

"Zachowanie pilotów to było niemal samobójstwo"

Załoga Tu-154, który rozbił się pod Smoleńskiem, wiedziała, że schodzi na wysokość 20 metrów - powiedział polski przedstawiciel przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym Edmund Klich. Były pilot wojskowy Michał Fiszer nazwał zachowanie pilotów "niemal samobójstwem".

"Zachowanie pilotów to było niemal samobójstwo"
Źródło zdjęć: © AFP | Andrey Smirnov

26.05.2010 | aktual.: 26.05.2010 23:07

Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych powiedział w radiowej Trójce, że piloci odczytywali wysokość na jakiej znajdował się samolot.

W programie, w którym gościem był także były pilot wojskowy, obecnie publicysta lotniczy Michał Fiszer, Klich powiedział, że odliczanie wysokości doszło do 20 metrów. Według Klicha załoga posługiwała się radiowysokościomierzem, mierzącym faktyczną odległość od ziemi, a nie wysokościomierzem barometrycznym. Klich zastrzegł, że nie wie, na ile załoga zdawała sobie sprawę z pofałdowania terenu przed lotniskiem.

Sytuację, w której piloci nie wiedzieli, gdzie dokładnie znajduje się pas, ale zdecydowali się zejść tak nisko, Fiszer określił jako "niemal samobójstwo". Zdaniem Klicha błąd był związany z brakiem szkoleń postępowania w sytuacjach awaryjnych na symulatorze.

Fiszer zaznaczył, że załoga nie powinna była obniżać lotu bardziej niż na 60 metrów nad bliższą radiolatarnią naprowadzającą na lotnisko, ustawioną kilometr od początku pasa. Dodał, że jeśli załoga rzeczywiście korzystała z radiowysokościomierza - choć teren wokół lotniska jest pofałdowany - potwierdzałoby to tezę Klicha o brakach w wyszkoleniu.

Przedstawiciel Polski akredytowany przy MAK publicznie wyrażał wcześniej opinię, że do katastrofy doprowadził ciąg przyczyn, na którego początku są błędy w systemie szkolenia wojskowych pilotów.

Jak podaje TVN24, chwilę po tym, jak prezydencki samolot znalazł się na wysokości ok. 80 metrów, drugi pilot zasugerował przerwanie podchodzenia do lądowania. Jak dowiedziała się stacja, na wysokości 80-90 m w kabinie pilotów słychać: "odchodzimy", co oznacza przerwanie manewru podchodzenia do lądowania. - Słychać też, jak druga osoba, nawigator obserwujący wysokościomierz, podaje kolejne wysokości - podaje TVN24.

Według pełnomocnika rodzin ofiar smoleńskiej katastrofy Rafała Rogalskiego, informacje ujawniane przez Edmunda Klicha "nie znajdują oparcia w materiale dowodowym, który został zgromadzony przez polską prokuraturę wojskową". - Chciałbym kategorycznie zaprzeczyć, że wyłączną winę ponoszą piloci - powiedział w TVN24.

Jego zdaniem, informacje, podane przez polską prokuraturę wojskową "zadają kłam tym doniesieniom". Pytany o szczegóły, odmówił ich ujawnienia. Powiedział jedynie, że "chodzi o postępowanie strony rosyjskiej, dotyczące kontrolowania tego przelotu oraz samego podchodzenia do lądowania".

Na pytanie prowadzącego "czy chodzi o sytuację związaną z wieżą kontroli lotów, z tym, co otrzymywali piloci", odpowiedział: "tak".

Czarne skrzynki jednak nie w poniedziałek?

Według wcześniejszych informacji, w poniedziałek 31 maja Rosja ma przekazać Polsce kopie danych z rejestratorów lotu. Premier Donald Tusk poinformował, że gdy strona rosyjska przekaże nam zapisy czarnych skrzynek samolotu prezydenckiego, materiały te zostaną w formie pisemnej upublicznione. - Do odtajnienia danych, według konwencji chicagowskiej, upoważnione są odpowiednie organa - odpowiedział na pytania szef polskiej komisji badającej katastrofę w Smoleńsku Jerzy Miller. Dodał, że to, w jakiej formie będą te dane przekazane, jest jego zdaniem drugorzędne. Nie chciał też mówić ani o procedurze, ani terminie przekazania zapisów. - Do Moskwy w poniedziałek nie jadę - powiedział tylko.

Rzecznik Prokuratury Generalnej, prok. Mateusz Martyniuk powiedział, iż polska prokuratura wojskowa czeka na zapisy z rejestratorów pokładowych w ramach wniosku o pomoc prawną skierowanego do prokuratury rosyjskiej. Dodał, że jest to odrębna procedura i prokuratura nie bierze udziału w ustalaniu kwestii związanych z ewentualnym przekazaniem w poniedziałek stronie polskiej zapisów czarnych skrzynek, a kwestie te ustalane są przez komisje badające okoliczności katastrofy.

Wcześniej naczelny prokurator wojskowy płk Krzysztof Parulski informował, że prokuratorski wniosek o pomoc prawną polega na prośbie zgrania treści utrwalonych na czarnych skrzynkach i przekazaniu ich do Polski.

Zgodnie z chicagowską konwencją o międzynarodowym lotnictwie cywilnym i normami ICAO, dane z pokładowego rejestratora głosów w kabinie pilotów nie mogą być podawane do publicznej wiadomości bez zgody strony badającej okoliczności katastrofy. Przy czym publikowane mogą być tylko te zapisy, które mają wpływ na wyjaśnienie przyczyn i okoliczności wypadku.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1478)