Do wypadku doszło w niedzielę w południe. Na dworcu w Świdwinie (woj. zachodniopomorskie) z pociągu wysiadała 29-letnia Anna K. z dwójką dzieci. Kobieta zostawiła dzieci na peronie, a sama wróciła do pociągu po bagaż. Gdy stanęła na stopniach wagonu, pociąg ruszył. Młodsza córka myśląc, że matka chce ją zostawić na peronie, zaczęła biec za pociągiem i wpadła pod koła.
Stan zdrowia 2-letniej Marty lekarze określają nadal jako poważny. Dziecko przeszło bardzo skomplikowaną i długotrwałą operację w Centrum Leczenia Urazów Wielonarządowych przy Państwowym Szpitalu Klinicznym nr 1 w Szczecinie. Dziewczynka ma amputowane obie nogi: jedną na wysokości uda, drugą powyżej kolana.
Andrzej Hańko twierdzi, że okoliczności zostaną szybko wyjaśnione, bo jest wielu świadków zdarzenia. Zabezpieczono też taśmę szybkościomierza z lokomotywy. Powołana komisja ma odpowiedzieć na pytanie: czy winę za tagedię ponosi wyłącznie matka dziewczynki, czy winni są także konduktorzy.(aos)