Zachód jedzie na Wschód
Amerykańscy informatycy, francuscy
nauczyciele, austriaccy robotnicy i włoscy kucharze - Polska staje
się cenionym rynkiem pracy wśród obywateli bogatych zachodnich
państw, pisze "Metro".
10.11.2006 00:30
Jeszcze kilkanaście lat temu pracę w Polsce chwalili sobie głównie wietnamscy lub rosyjscy handlarze na bazarach czy Ukraińcy dorabiający na budowach. Odkąd weszliśmy do UE, staliśmy się atrakcyjnym miejscem pracy dla specjalistów z Zachodu.
Niemieccy, francuscy, hiszpańscy, angielscy, a nawet nowozelandzcy nauczyciele pracują w polskich szkołach językowych lub zakładają własne. Obcokrajowcy są także w cenie na wolnym rynku. Za godzinę prywatnych korepetycji mogą liczyć na 50-100 zł.
Polska staje się też eldorado dla informatyków._ Aplikacje przysyłają nam amerykańscy, kanadyjscy, a nawet hinduscy specjaliści. To u nas robią kariery. Od ubiegłego roku zainteresowanie wzrosło o 100%_ - mówi Anna Janista, konsultant ds. rekrutacji w firmie Most Wanted. Przyczyna? Atrakcyjne miejsca pracy, które tworzą międzynarodowe koncerny, coraz częściej budujące u nas fabryki sprzętu elektronicznego i centra informatyczne. Specjaliści cieszą się u nas dobrymi zarobkami (do 25 tys. zł) i znacznie niższymi kosztami utrzymania niż w swoich krajach. W cenie są też zachodni ekonomiści, którzy do polskich instytucji finansowych wnoszą znajomość zagranicznych rynków.
Kolejna branża, która przyciąga cudzoziemców, to drogownictwo. Polska dostaje z UE duże pieniądze na budowę dróg, a nie ma wystarczająco dużo fachowców, by to robić. Nasi inżynierowie i wykwalifikowani robotnicy wyjechali za granicę lub zmienili branżę. Na budowie polskich dróg wylewają więc asfalt Austriacy. Zarabiają ok. 8 tys. zł miesięcznie i mają pracę na wiele lat. U siebie musieliby się przekwalifikować, bo tam drogi są już wybudowane, mówi jeden z dyrektorów firmy budującej autostrady.
Od stycznia 2007 r. pracownicy ze wszystkich krajów UE nie będą musieli uzyskiwać zezwoleń na pracę w naszym kraju. (PAP)