Zabójstwo zamiast konkurencji
Na karę 12 lat więzienia Sąd Okręgowy w Łodzi
skazał 50-letniego przedsiębiorcę pogrzebowego Jacka T.
za zlecenie zabójstwa konkurenta. Do zabójstwa nie doszło; zostało
udaremnione w wyniku policyjnej prowokacji.
Jacek T. został zatrzymany we wrześniu 2001 roku przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego. Zarzucono mu podżeganie do zabójstwa Witolda Skrzydlewskiego - b. łódzkiego radnego i współwłaściciela największej w mieście sieci zakładów pogrzebowych oraz kwiaciarni.
Za wykonanie zlecenia Jacek T. oferował 50 tysięcy zł. Wpadł w pułapkę przygotowaną przez policję. Policjanci jako osobę, która przyjęła zlecenie, podstawili jednego z funkcjonariuszy. Jemu oskarżony przekazał 25 tys. zł.
Prokurator domagał się dla oskarżonego kary 14 lat więzienia, obrońca wnosił o nadzwyczajne złagodzenie kary. Sam oskarżony w ostatnim słowie wyraził skruchę i przeprosił pokrzywdzonego.
Sąd uznając, że wina Jacka T. nie budzi wątpliwości, podkreślił jednocześnie, że nie można w tym przypadku mówić o podżeganiu, ale o zleceniu zabójstwa, które zwiększa odpowiedzialność oskarżonego. "Był on pomysłodawcą, przekazał pieniądze i informacje na temat ofiary. Miał też możliwość zatrzymania akcji, ale nie zrezygnował z niej" - argumentował sąd.
Zdaniem sądu, oskarżony działał z motywacji zasługującej na szczególne potępienie, ponieważ usiłował wyeliminować konkurenta z rynku. W rozmowie z potencjalnym zabójcą mówił, że "jeżeli zniknie Skrzydlewski, będę zdrowszy i 1000 razy bogatszy". Sąd nie znalazł żadnych podstaw do nadzwyczajnego złagodzenia kary.
Według Witolda Skrzydlewskiego, który w tym procesie występował jako oskarżyciel posiłkowy, również przebywając w areszcie Jacek T. podżegał innych osadzonych do zabójstwa. Postępowanie w tej sprawie prowadzi prokuratura.
Wyrok nie jest prawomocny. Obrońca nie wyklucza wniesienia apelacji.