Trwa ładowanie...
d44v7tm
16-06-2011 16:15

Zabili mężczyznę, bo wjechał w ich grupę "maluchem"

Osiem lat więzienia dla Roberta S. i dwa lata dla Rafała W. - takim wyrokiem Sądu Okręgowego w Koszalinie zakończył się proces ws. śmiertelnego pobicia Łukasza M. Mężczyzna zginął w sierpniu 2004 r. przed restauracją "Fregata."

d44v7tm
d44v7tm

Sąd zmienił kwalifikację czynów obu oskarżonych, którym prokuratura zarzucała udział w pobiciu ze skutkiem śmiertelnym. Robert S. został skazany za zabójstwo z zamiarem ewentualnym. Rafała W. uznano za winnego jedynie udziału w bójce.

Wyrok jest nieprawomocny. Prawdopodobnie obie strony procesu złożą apelację. Prokuratura domagała się dla Roberta S. dziewięciu lat więzienia i sześciu lat dla Rafała W. Obrońca Roberta S. i on sam wnosili o uniewinnienie. Obrońca Rafała W. prosił o karę więzienia w zawieszeniu.

Rafała W., który odpowiadał w procesie z wolnej stopy, nie było w sądzie. Oskarżony pracuje w Anglii i z powodu wypadku drogowego nie zdążył na samolot. Obrońcy przekazał jednak telefonicznie, że zgadza się na zakończenie przewodu sądowego.

W ustnym uzasadnieniu wyroku sąd wytknął prokuraturze zaniedbania w śledztwie i brak kompleksowego spojrzenia na sprawę, przez co nie zebrano wszystkich dowodów. Jednym z nich była odkryta dopiero na etapie postępowania sądowego brunatna plama (prawdopodobnie krew z miejsca zdarzenia), z której po latach nie udało się wyodrębnić materiału genetycznego.

d44v7tm

Łukasz M. - jak ustalono podczas procesu - zginął 14 sierpnia 2004 r. przed koszalińską restauracją "Fregata" od ciosu nożem, zadanego z bardzo dużą siłą w okolice lewej dolnej części śródbrzusza. Wcześniej otrzymał sześć innych uderzeń nożem, które w opinii biegłego, nie były śmiertelne.

Ciosy zadał Robert S., który wdał się bójkę z Łukaszem M., po tym, jak ten, kierując fiatem 126 p, wjechał w grupę znajomych Roberta S. W ocenie sądu, używając noża, S. miał świadomość, że może zabić.

W bójce z Łukaszem M. uczestniczył też Rafał W., ale został przez niego pokonany i uciekł do klatki jednego z okolicznych bloków. Dlatego w ocenie sądu w świetle zebranych dowodów trudno było uznać, że W. ma jakikolwiek związek ze śmiercią mężczyzny.

Rafał W. przyznał się do udziału w bójce. Niedługo po zdarzeniu sam zgłosił się do prokuratury. Siedem miesięcy spędził w areszcie. Wyszedł za kaucją i z zakazem opuszczania kraju. Potem prokuratura uchyliła te środki zapobiegawcze. Mężczyzna wyjechał do pracy w Anglii, jednak stawiał się na wszystkie rozprawy, oprócz ostatniej.

d44v7tm

Natomiast Robert S. zaraz po bójce przed "Fregatą" wyjechał z Polski. Wydano za nim Europejski Nakaz Aresztowania. Policja szukała go w kilku krajach. Został zatrzymany wiosną 2009 r. w Hiszpanii. Na proces był dowożony z aresztu śledczego.

S. nie przyznał się do winy. Twierdził, że 14 sierpnia 2004 r. nie miał przy sobie noża. Tym narzędziem miał się według niego posługiwać Łukasz M. Zadane mu rany to skutek próby wybicia noża z ręki. W śledztwie S. wyjaśniał, że był przekonany, iż mężczyzna zmarł na skutek przypadkowego uderzenia nożem w głowę.

Wersję Roberta S. obalili świadkowie. Według nich S. opowiadając o tym, co się stało kilkakrotnie mówił różnym osobom: "pochlastałem go", "posunąłem mu kosę", "zabiłem chyba faceta."

d44v7tm

Sądowi nie udało się jednak podczas procesu przesłuchać wszystkich świadków ze śledztwa, bo nie wiadomo, gdzie teraz mieszkają. Nie ustalono również, dlaczego Łukasz M. tak kierował fiatem 126 p, jakby próbował przejechać grupę osób, w której byli Robert S. i Rafał W. Nie ustalono także personaliów mężczyzny, który według świadków rankiem 14 sierpnia 2004 r. jechał fiatem razem z Łukaszem M. i również miał uczestniczyć w bójce.

d44v7tm
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d44v7tm
Więcej tematów