Zabił trzech policjantów w więzieniu, czeka na wyrok
Kary dożywotniego więzienia zażądał
prokurator dla 29-letniego b. strażnika więziennego Damiana
Ciołka, oskarżonego o zabójstwo w ub. roku trzech policjantów oraz
usiłowanie zabójstwa aresztanta oraz policyjnych negocjatorów i
antyterrorystów. W czwartek przed sieradzkim sądem okręgowym zakończył się proces
w tej sprawie.
16.10.2008 | aktual.: 16.10.2008 13:57
Przed zamknięciem przewodu sądowego za zamkniętymi drzwiami sąd przesłuchał dodatkowo biegłych psychiatrów i psychologów, którzy wydawali opinię na temat oskarżonego.
Sąd poinformował strony o możliwości zmiany kwalifikacji prawnej niektórych czynów. Mowę końcową wygłosił prokurator. Na kolejnej rozprawie - 30 października - głos zabiorą pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych i obrona. Wyrok ma zapaść w listopadzie.
Prokurator Krystyna Patora wniosła o uznanie oskarżonego za winnego wszystkich zarzucanych przestępstw. Zdaniem oskarżyciela dopuścił się on trzech zabójstw i usiłowania zabójstwa sześciu osób; działał ze szczególnym okrucieństwem i w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Zdaniem śledczych działał on bez żadnego racjonalnego motywu.
Oskarżyciel zażądał dla oskarżonego kary dożywotniego więzienia z ograniczeniem możliwości warunkowego przedterminowego zwolnienia dopiero po 45 latach i pozbawienie go praw publicznych na 10 lat oraz 50 tys. zł nawiązki na rzecz Fundacji Pomocy Wdowom i Sierotom po Poległych Policjantach. Chodzi o jak najdłuższą eliminację oskarżonego od społeczeństwa - podkreśliła prokurator.
Do tragedii doszło w marcu ub. roku w sieradzkim Zakładzie Karnym, gdy trzech policjantów z sekcji do walki z przestępczością samochodową łódzkiej komendy wojewódzkiej przyjechało do więzienia po aresztanta, aby go zabrać na przesłuchanie do prokuratury. Strażnik stojący na wieżyczce przy głównej bramie więzienia bez powodu ostrzelał pojazd z kałasznikowa.
W ocenie prokuratora, oskarżony doskonale wiedział, że strzelał do policjantów i zabijał ich pojedynczymi strzałami.
Materiał dowodowy wskazuje, że oskarżony celował do ludzi siedzących w samochodzie. Wielokrotnie oddawał strzały do każdego pokrzywdzonego. To nie była nieświadoma reakcja oskarżonego, ale precyzyjne zabijanie - mówiła prokurator Krystyna Patora.
Prokurator zaznaczyła, że oskarżony służył w wojsku w jednostkach specjalnych i ukończył kurs strzelca wyborowego. Jako strzelec wyborowy - według oskarżenia - wiedział, jakie straszne i ogromne obrażenia spowoduje. Każdy z pokrzywdzonych umierał w bólu i ogromnych cierpieniach - mówiła prokurator.
Oskarżycielka podkreśliła, że przestał strzelać dopiero, kiedy nie było ruchu w samochodzie, kiedy był pewien, że zabił wszystkich i przypomniała, że przez ponad godzinę nie pozwalał, by rannym udzielono pomocy medycznej.
W wyniku odniesionych ran na miejscu zginęli dwaj funkcjonariusze: 31-letni Bartłomiej Kulesza i 32-letni Andrzej Werstak. Ciężko ranny w klatkę piersiową i brzuch 40-letni Wiktor Będkowski w stanie krytycznym trafił do szpitala, gdzie mimo operacji zmarł. Aresztant ranny w brzuch, rękę i udo także trafił do szpitala.
Według prokuratury, gdy na miejsce przyjechali policyjni negocjatorzy i antyterroryści strażnik zabarykadował się w wieżyczce więzienia, nie chciał się poddać i odrzucić broni. Poddał się dopiero, gdy został postrzelony w ramię i gdy antyterroryści zapewnili, że go nie zabiją.
Prokurator podkreśliła, że istotne znaczenie ma kwestia poczytalności oskarżonego. Po obserwacji psychiatrycznej biegli orzekli, że podejrzany jest zdrowy psychicznie. Uznali, że jest on osobą agresywną, z zaburzeniami adaptacyjnymi.
Zdaniem biegłych, w chwili ostrzeliwania samochodu podejrzany miał ograniczoną poczytalność, co jednak - według prokuratury - nie zwalnia go z odpowiedzialności karnej.
Podczas przesłuchań podejrzany opowiadał, że słyszał "głosy" przed rozpoczęciem strzelania, że jakaś "siła, moc kazała mu to zrobić". W ocenie prokuratora, w ten sposób jednak symulował zaburzenia psychiczne, przyjmując taką linię obrony.
Zdaniem prokuratury, mężczyzna był agresywny. Zataił przed służbą więzienną, że za agresywne zachowania został wyrzucony ze szkoły. Wszczynał awantury i bił żonę, która chciała od niego odejść. Po jednej z wielu kłótni żona strażnika złożyła doniesienie na policję w sprawie psychicznego i fizycznego znęcania się nad rodziną.
Prokurator podkreśliła także, że oskarżony nigdy nie wyraził skruchy i żalu z powodu tego co zrobił.
Proces toczył się od marca tego roku; w sprawie przesłuchano ponad 100 świadków. Przed sądem Ciołek częściowo przyznał się do winy. Nie przyznał się do usiłowania zabójstwa policyjnych antyterrorystów i negocjatorów, bo - jak twierdził - nie pamięta tego, by strzelał do nich. Za zarzucane mu czyny grozi kara dożywotniego więzienia.
Prokuratura Okręgowa w Ostrowie Wlkp. prowadzi śledztwo w sprawie działań policji i funkcjonariuszy Służby Więziennej podczas akcji w ZK w Sieradzu. Ma ono wyjaśnić, czy funkcjonariusze prawidłowo realizowali swoje obowiązki w trakcie zdarzenia w sieradzkim więzieniu.
Natomiast na rozpoznanie w łódzkim sądzie okręgowym czekają pozwy wdów po zastrzelonych policjantach, które domagają się od Skarbu Państwa odszkodowania w łącznej wysokości 650 tys. zł. Pozwanym w imieniu państwa jest Okręgowy Inspektorat Służby Więziennej w Łodzi, któremu podlega sieradzki ZK.