PolskaZabił młotkiem pracownika stacji - dostał dożywocie

Zabił młotkiem pracownika stacji - dostał dożywocie

Na karę dożywotniego pozbawienia wolności
skazał w poniedziałek Sąd Okręgowy w Krośnie (Podkarpackie) 29-
letniego Roberta Filara za zabójstwo pracownika jednej ze stacji
benzynowych oraz usiłowanie zabójstwa pracownika innej stacji.
Wyrok nie jest prawomocny.

06.11.2006 | aktual.: 06.11.2006 13:45

Sąd zezwolił na publikację nazwiska oskarżonego i pokazanie jego wizerunku.

Uzasadniając wyrok, sędzia Artur Lipiński podkreślił m.in., że w jednym przypadku oskarżony ewidentnie działał z bezpośrednim zamiarem zabójstwa, czyli że poszedł na stację benzynową i uderzył młotkiem jej pracownika po to, aby go zabić, zaś w innym przypadku miał świadomość, że uderzenia mogą skutkować śmiercią pobitego mężczyzny i godził się na to.

Powołując się na opinie biegłych, sąd zaznaczył, że oskarżony uderzył mężczyznę trzykrotnie w głowę "krańcowo silnie". Czynił to dla pieniędzy, które były mu potrzebne do gry na automatach, zatem było to zabójstwo z niskich pobudek i sąd uznał, że kara dożywotniego więzienia będzie adekwatna.

Wdowa po zabitym pracowniku stacji w Jasienicy Rosielnej oraz poszkodowany pracownik stacji w Jedliczu, Wiesław C., który przeżył napad, żądali od oskarżonego odpowiednio 95 tys. zł i 100 tys. zł zadośćuczynienia i odszkodowania. Sąd przyznał im po 50 tys. zł częściowego zadośćuczynienia i odszkodowania. Reszty mogą się domagać w procesie cywilnym.

Kary dożywocia domagał się w ub. tygodniu podczas mowy końcowej prokurator i oskarżyciele posiłkowi. Obrońca wnosił o zmianę kwalifikacji czynów na pobicie ze skutkiem śmiertelnym połączone z rozbojem z użyciem niebezpiecznego narzędzia oraz o pobicie wraz z rozbojem z użyciem niebezpiecznego narzędzia, za które grozi kara do 15 lat pozbawienia wolności. A w przypadku, gdyby sąd nie przychylił się do tego wniosku, o niewymierzanie najwyższej kary.

Oskarżony w ostatnim słowie przepraszał rodzinę zabitego i drugiego poszkodowanego mężczyznę. Mówił, że zdaje sobie sprawę, iż będzie im trudno mu wybaczyć, ale ma nadzieję, że nastąpi to chociaż po jego śmierci. Zaznaczył też, że "nie ma właściwej kary, żeby komuś zwrócić życie", ma jednak nadzieję, że wyrok, jaki otrzyma, ulży choć trochę w ich bólu.

W czasie procesu oskarżony przyznał się do zarzucanych mu czynów. Odmówił jednak składania wyjaśnień, odpowiadał tylko na pytania sądu i stron w procesie. W śledztwie, a także odpowiadając na pytania sądu, Filar mówił, że nie chciał nikogo zabić, a jedynie ogłuszyć pracowników i zabrać pieniądze. Zaznaczył też, że podczas napadu zamykał oczy, bo nie chciał widzieć uderzenia młotka w głowę, natomiast po napadach wyrzucał młotki do rzek, aby mu nie przypominały zdarzeń. Tłumaczył też, że pieniądze były mu potrzebne na hazard i spłatę zaciągniętych długów.

Do napadu w Jedliczu doszło 29 sierpnia 2005 roku, a w Jasienicy Rosielnej - 9 września. Robert Filar na napady wybierał małe stacje benzynowe. Wchodził do pomieszczenia handlowego i prosił o papierosy lub świece samochodowe i olej. Gdy pracownik stacji sięgał po towar, Filar uderzał młotkiem w głowę. Jednemu z poszkodowanych zabrał saszetkę z blisko 1,4 tys. zł, a z szuflady drugiej stacji zabrał ponad 8 tys. zł, z których część zgubił biegnąc do auta. Młotki po napadach wrzucił do rzek.

W wyniku doznanych obrażeń głowy pracownik stacji z Jasienicy Rosielnej zmarł 14 września w szpitalu w Brzozowie. Rannemu po napadzie w Jedliczu udało się uratować życie.

Filar został zatrzymany przez policję 13 września ub. roku rano w motelu w Jaśle. Znaleziono przy nim kolejny młotek. Według biegłych, w chwili popełniania zarzucanych czynów Filar miał zachowaną zdolność rozpoznawania znaczenia czynów i kierowania swoim postępowaniem. Biegli orzekli także, że ma on ponadprzeciętną inteligencję.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)