Zabił go, bo nie pomógł mu w odnalezieniu plecaka
Właściciel działki nie potrafił pomóc w odnalezieniu plecaka. To wystarczyło, by skatować go na śmierć. O makabrycznym zabójstwie na działkach przy ulicy Krauthofera informowaliśmy już na początku lipca. Wtedy śledczy nie chcieli jednak zdradzać zbyt wielu szczegółów, dziś uchylili rąbka tajemnicy.
26.07.2010 | aktual.: 26.07.2010 15:29
Najpierw na Krauthofera zostało wezwane pogotowie ratunkowe. Osoba, która wzywała lekarza mówiła, że na jednej z działek leży zakrwawiony, nieprzytomny mężczyzna. Pogotowie nie mogło już pomóc ofierze. Mężczyzna był martwy. Ponieważ lekarz stwierdził, że na zwłokach jest wiele śladów po pobiciu, natychmiast wezwał policję.
Kryminalni z Grunwaldu, którzy przyjechali na działki, zaczęli rozmawiać z osobami bywającymi w okolicy, technicy i dochodzeniowcy zbierali natomiast dowody. Dość szybko udało się odnaleźć osoby, które mówiły, że wieczorem poprzedniego dnia na działce odbywała się alkoholowa libacja (około 50-letni właściciel już wcześniej uprzykrzał życie sąsiadom organizując głośne i suto zakrapiane alkoholem spotkania towarzyskie). Funkcjonariusze znaleźli jednego z uczestników imprezy. Mężczyzna przyznał, że pił z właścicielem działki i jeszcze jednym kolegą, którego zna tylko z widzenia. Utrzymywał, że podczas spotkania nie było żadnych kłótni i awantur. Gdy gospodarz nie był w stanie zabawiać gości, mężczyźni mieli zanieść go do przyczepy campingowej, a później rozejść się do domów.
Świadek podał rysopis trzeciego uczestnika zabawy, ale nie znał jego imienia, ani nazwiska, przypuszczał tylko, że może mieszkać w okolicy - wskazał kierunek, w którym nowy kolega odszedł po zakończeniu libacji. Tam pojechali kryminalni. To był strzał w dziesiątkę.
Na działkach przy pobliskiej ulicy wypatrzyli mężczyznę, który wyglądał jak ten, opisywany przez uczestnika zabawy. Zatrzymali go. Zaczęły się długie przesłuchania 38-letniego Michała K. Wreszcie udało się dopasować wszystkie kawałki układanki.
Wyszło na jaw, że po libacji mężczyźni faktycznie opuścili działkę, na której dzień później znaleziono zwłoki Jerzego L. Michał K. wyjawił jednak, że w nocy wrócił na miejsce spotkania. Twierdzi, że szukał plecaka, w którym miał zakupy. Nie znalazł go, obudził więc właściciela działki, zaczął dopytywać o zgubę. Jerzy L. sprawiał wrażenie, że nie wie, o co chodzi. Wtedy 38-latek wpadł w furię.
- Bił, kopał, skakał po ofierze. Ciało, gdy je znaleźliśmy było zmasakrowane - przyznają policjanci.
Po skatowaniu Jerzego L. Michał K. opuścił działki, jak sam mówi - "kręcił się" bez celu po Górczynie. Był zły. Gdy nieco ochłonął pojechał do kolegi, u którego pomieszkiwał. Tam właśnie został wypatrzony przez policję.
Sąd przychylił się do wniosku prokuratury i zdecydował, że 38-latek najbliższe miesiące spędzi za kratkami. Na wolności podejrzany mógłby unikać wymiaru sprawiedliwości, za decyzją o areszcie przemawiała też wysoka kara grożąca 38-latkowi. Za zabójstwo może on zostać skazany nawet na dożywotnie więzienie.
Zobacz wydanie internetowe: WIELKOPOLSKA - Objazdy, zalane przejścia i tunele, zatkane studzienki