Zabił dwie osoby i udawał chorego psychicznie
Łódzki sąd apelacyjny utrzymał wyrok dożywocia dla 36-letniego Stanisława Muchy oskarżonego o dwa zabójstwa. Strzelał swym ofiarom w tył głowy i je okradał. Zbrodnie dzieliło osiem lat, po pierwszej mężczyzna, symulując chorobę, trafił do zakładu psychiatrycznego.
20.01.2011 | aktual.: 20.01.2011 16:40
SA podtrzymał, że Mucha będzie mógł ubiegać się o przedterminowe, warunkowe zwolnienie z więzienia dopiero po odbyciu 35 lat kary; zgodził się też na ujawnienie wizerunku i danych osobowych oskarżonego.
Na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat sąd skazał bratanicę mężczyzny, 24-letnią Sylwię M. za udział w kradzieży. Wyrok jest prawomocny.
Do pierwszej zbrodni doszło w marcu 1998 roku - Mucha zastrzelił wówczas studenta bankowości z Łodzi Marcina O. W śledztwie był świadkiem w tej sprawie, ale zaczął leczyć się w szpitalu psychiatrycznym - stwierdzono u niego wtedy schizofrenię paranoidalną.
Po wyjściu na przepustkę mężczyzna usiłował zabić swego kolegę. Został wówczas uznany za niepoczytalnego i osadzony w zakładzie psychiatrycznym. W 2004 roku kolejni biegli stwierdzili, że oskarżony nie ma objawów choroby psychicznej. Wyszedł ze szpitala w 2005 roku a rok później zastrzelił i okradł 72-letniego Romana D. z Głuszyc k. Wałbrzycha. Po zbrodni uciekł skradzionym samochodem dostawczym.
Auto znaleziono w podłódzkim Tuszynie, a w jednym z łódzkich mieszkań znaleziono przedmioty pochodzące z przestępstwa, m.in. sprzęt rtv, dokumenty ofiary i dwie sztuki broni palnej. Mężczyzny przez dwa dni poszukiwało kilkuset policjantów z psami tropiącymi oraz policyjny śmigłowiec. Odnaleziono go w kamienicy w Łodzi.
W śledztwie biegli psychiatrzy ustalili, że po pierwszej zbrodni Stanisław Mucha symulował chorobę psychiczną. Prokuratura domagała się dla niego dożywocia i możliwości ubiegania się o warunkowe zwolnienie dopiero po 50 latach. Oskarżony nie przyznawał się do zbrodni; obrona wniosła o uniewinnienie od zarzutów zabójstwa.
Skazując oskarżonego na dożywocie, sąd pierwszej instancji podkreślił, że dowody wskazują, iż jest on sprawcą obu zbrodni. Przypomniał, że w przypadku pierwszego zabójstwa w jednych wyjaśnieniach przyznał się do zbrodni; wskazał miejsce oraz szereg okoliczności, które mógł znać tylko sprawca. Także w przypadku drugiej zbrodni przyznał się w śledztwie do winy, choć później odwołał wyjaśnienia.
- Z opinii psychologicznej wynika, że oskarżony jest zdeklarowanym zabójcą, że dla niego zabić jest czymś bardzo prostym - mówił wówczas sędzia.
Obrona podważała opinię biegłych wskazującą na poczytalność oskarżonego; sąd wówczas powołał kolejnych psychiatrów i psychologów m.in. z Instytutu Medycyny Sądowej w Krakowie. Zdaniem sądu ta opinia w sposób jednoznaczny zaprzeczyła twierdzeniom oskarżonego, jakoby był on niepoczytalny w chwili popełnienia obu zabójstw. Biegli orzekli też, że nie cierpi on na żadną chorobę psychiczną.
Obrona wniosła apelację, ale sąd jej nie uwzględnił. SA uznał, że ustalenia sądu pierwszej instancji są prawidłowe, a sąd dobrze ocenił materiał dowodowy i właściwie ustalił fakty.