Zabić palenie

Unijne lobby chce zakazać obrotu tytoniem. Coraz więcej ludzi pali, coraz więcej z nich od tego umiera, a biznes tytoniowy jest coraz bogatszy.

Zabić palenie
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

07.08.2008 | aktual.: 08.08.2008 09:32

Senator John McCain, kandydat Republikanów na prezydenta Stanów Zjednoczonych, poproszony o skomentowanie tego, że za rządów George’a Busha znacznie wzrósł eksport amerykańskich papierosów do Iranu, powiedział: „Może to dobry sposób, by ich pozabijać”. Zarówno dziennikarz, jak i sam McCain byli takim komentarzem mocno ubawieni i dopiero kuksaniec od stojącej za nim żony kazał senatorowi dodać, że „to oczywiście żart”.

Żart McCaina nie jest śmieszny. Według danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) papierosy zabiją w 2008 roku pięć milionów ludzi. Jeśli utrzymają się dzisiejsze trendy, z powodu chorób spowodowanych paleniem tytoniu w XXI wieku umrze miliard osób.

Delegalizacja nierozsądna

Przed dwoma tygodniami w Parlamencie Europejskim powstała grupa robocza, której celem jest doprowadzenie do całkowitego zakazu handlu tytoniem w Unii Europejskiej do roku 2025. Najbardziej zapaleni przedstawiciele lobby antynikotynowego pod wodzą irlandzkiej europoseł Avril Doyle chcą iść za ciosem, argumentując, że wprowadzane w kolejnych państwach UE zakazy palenia we wszystkich miejscach publicznych, włączając bary i restauracje, sprawdzają się. Badania przeprowadzone w Irlandii (która jako pierwsza w 2004 roku wyprosiła palaczy przed knajpy) i w Wielkiej Brytanii dowodzą, że zakaz przekłada się na poprawę zdrowia obywateli. Wyraźne zmniejszenie liczby zawałów serca (w niektórych hrabstwach nawet o kilkanaście procent) już w pierwszym roku obowiązywania restrykcji zaskoczyło nawet ich największych entuzjastów.

Pierwszym krokiem na drodze do delegalizacji handlu tytoniem ma być wprowadzenie we wszystkich krajach członkowskich przepisów wymuszających przestrzeganie Ramowej Konwencji Kontroli Rynku Wyrobów Tytoniowych, którą ratyfikowało 151 państw (w tym Polska). Artykuł 5.3 tej konwencji zakazuje politykom kontaktów służbowych z tytoniowymi lobbystami. Następnym krokiem będzie ujednolicenie akcyzy na tytoń. Do roku 2014 w całej Unii ma ona stanowić 63 procent ceny. Dziś średnia wynosi 57 procent, ale stawki we Francji czy Irlandii są o wiele wyższe niż na przykład w Bułgarii, co napędza przemyt. Wielu ekspertów uważa, że taki plan jest nie-realny, bo na zmianę akcyzy musiałyby się zgodzić wszystkie kraje członkowskie z osobna. Pomysł całkowitej delegalizacji handlu tytoniem ma więc tym bardziej małe szanse realizacji.

– To nie jest ani rozsądny, ani realistyczny plan – mówi nam Amanda Standford z brytyjskiej organizacji Action on Smoking and Health. – Przede wszystkim ignoruje on fakt, że nikotyna jest bardzo uzależniająca, co oznacza, że palacze nie znikną wraz z zakazem handlu. To z kolei znaczy, że powstanie czarny rynek, tytoniowa mafia, i część populacji będzie uczestniczyła w kryminalnym procederze.

Promowanie przez niektórych antytytoniowych aktywistów rozwiązań ostatecznych wynika z frustracji, że biznes nikotynowy świetnie dostosowuje się do zmieniających się warunków. Mimo prób utrudniania mu życia rośnie w siłę i powiększa grono swoich klientów.

Im młodsi, tym łatwiejsi

Zażywanie produktów tytoniowych WHO postrzega w kategoriach globalnej epidemii. Tak zwanym wektorem, czyli czynnikiem sprawczym, którym dla innych epidemii są bakterie lub wirusy, w przypadku palenia jest globalny przemysł tytoniowy (największym konsorcjum – nie licząc państwowego giganta Chińskiego Tytoniu – jest amerykańska Altria Group, do której należy produkujący Marlboro Philip Morris). Jego strategicznym celem jest uzależnienie od nikotyny jak największej liczby mieszkańców Ziemi. W samej tylko Europie koncerny tytoniowe muszą pozyskiwać co najmniej 500 tysięcy nowych odbiorców rocznie, żeby zastąpić tych, którzy rzucili palenie lub – częściej – po prostu od niego umarli.

W obliczu coraz bardziej restrykcyjnych przepisów antynikotynowych w krajach najbardziej rozwiniętych firmy tytoniowe już od dawna koncentrują się na krajach rozwijających się. Budżety marketingowe koncernów przeznaczone na rynki Afryki i Azji Południowo-Wschodniej idą w miliardy dolarów. Dzięki temu powolny spadek konsumpcji tytoniu w bogatych krajach (w Europie o dwa procent rocznie) przemysł tytoniowy rekompensuje sobie ciągłym i wysokim wzrostem sprzedaży w krajach najbiedniejszych. Producenci papierosów stosują tam strategię sprawdzoną przed laty w Europie czy w USA – w pierwszej kolejności chcą dotrzeć do jak najmłodszego odbiorcy. Badania pokazują, że im wcześniej zaczyna się palić, tym większe jest prawdopodobieństwo uzależnienia, a agresywna reklama wpływa na młodych bardziej niż kampanie edukacyjne przekonujące, że palenie zabija.

Ale nawet tam, gdzie sprzedaż papierosów spada, zyski firm tytoniowych i tak rosną. Korporacje podnoszą po prostu ceny papierosów, a palacze często nawet tego nie dostrzegają. Gdy 80 procent ceny papierosów stanowi akcyza, to jeśli producent podnosi swoją cenę o 10 procent, cena paczki, po którą sięga klient w sklepie, wzrasta tylko o dwa procent.

Inna strategia korporacji tytoniowych to zmienianie niekorzystnych dla nich wzorców kulturowych. W wielu krajach, jak choćby w Indonezji, prawie w ogóle nie palą kobiety. Do nich trafić ma najbardziej agresywny marketing – sponsorowanie kobiecych organizacji, działania charytatywne czy pokazywanie papierosów w kontekście emancypacji. Takie działania zaczynają przynosić skutek – w Azji Południowo-Wschodniej odsetek dorosłych palących mężczyzn jest 10 razy większy niż kobiet, ale wśród najmłodszych (13–15 lat) pali już tylko dwa razy mniej dziewcząt niż chłopców. Innym olbrzymim niezagospodarowanym jeszcze rynkiem jest Afryka, gdzie pali tylko 20 procent populacji. Najwięcej pieniędzy na promocję konsorcja nikotynowe wydają właśnie tam.

Zmienić stereotyp

Kraje rozwijające się, dokąd moda na palenie przyszła znacznie później niż chociażby do Europy, są dziś według WHO we wczesnej fazie epidemii i jej skutki będą się dopiero nasilać. Do 2030 roku 80 procent zgonów związanych z paleniem będzie notowanych właśnie tam. W większości biednych państw największym sojusznikiem biznesu tytoniowego nadal są rządzący, których trudno przekonać, że dochody generowane przez podatki okołotytoniowe są w dłuższej perspektywie o wiele mniejsze niż koszty związane ze społecznymi szkodami wywołanymi paleniem.

Amanda Standford twierdzi, że celem lobby antynikotynowego nie powinno być wprowadzanie absurdalnych przepisów – jak całkowity zakaz handlu tytoniem – tylko działania, które doprowadzą do tego, że odsetek palących na całej planecie nie będzie przekraczał kilku procent.
– To jest realne – uważa. – Przede wszystkim trzeba dalej ograniczać koncernom tytoniowym możliwość promocji. Palenie wydaje się młodym atrakcyjne tylko wskutek kulturowego stereotypu, który biznes nikotynowy budował przez ostatnie 10-lecia. Walka z tym stereotypem to najskuteczniejszy sposób na to, żeby konsumpcja tytoniu na świecie zaczęła spadać.

Maciej Jarkowiec

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)