"Za słowami Busha o demokracji nie idą czyny"
Mimo swoich deklaracji o popieraniu demokracji na świecie, prezydent Bush więcej zaszkodził tej sprawie niż pomógł - to ocena fundacji Carnegie Endowment for International Peace.
06.09.2007 | aktual.: 06.09.2007 21:19
W raporcie, opracowanym przez Thomasa Carothersa, fundacja zwraca uwagę, że w toku swojej wojny z terroryzmem George Bush zacieśnił stosunki USA z wieloma państwami o rządach dyktatorskich, które prowadzą jednak proamerykańską politykę.
Raport stwierdza, że administracja Busha utrzymuje przyjazne stosunki z ponad połową krajów spośród 45 określanych w rankingach przestrzegania norm demokracji jako "niewolne".
We wnioskach końcowych autor raportu pisze, że następca Busha powinien naprawić obraz USA jako promotora i sponsora demokracji.
Służyć temu będzie - czytamy w konkluzji - "poprawa przestrzegania praworządności w wojnie z terroryzmem, położenie kresu ścisłemu związkowi promowania demokracji z interwencjami wojskowymi i zmianą reżimu, oraz zmniejszenie niekonsekwencji w prodemokratycznej polityce USA poprzez wywieranie prawdziwej presji na rzecz zmian na niektórych kluczowych autokratycznych partnerów Ameryki, jak Pakistan i Egipt".
Autor raportu zaleca też odejście od tezy, że demokratyzacja automatycznie usuwa korzenie terroryzmu, oraz zmniejszenie prodemokratycznej retoryki na rzecz rzeczywistego popierania demokracji "tam, gdzie pomoże to w osłabieniu radykalizmu".
Tomasz Zalewski