Za mało pieniędzy na wały przeciwpowodziowe w Małopolsce
Niespełna 2,9 mln zł, które otrzymała w tym roku
Małopolska na utrzymanie wałów przeciwpowodziowych i urządzeń
melioracyjnych, to za mało, by zapewnić choćby dostateczny poziom
bezpieczeństwa - alarmuje marszałek województwa Janusz Sepioł.
04.05.2006 | aktual.: 04.05.2006 14:03
W Małopolsce jest 1018 km wałów przeciwpowodziowych, co daje województwu trzecie miejsce w kraju. Według wyliczeń Małopolskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych, na ich utrzymanie - koszenie trawy, likwidację kretowisk i dziur robionych przez bobry i lisy - a także na odmulanie potoków i utrzymanie przepompowni wodnych potrzeba rocznie 46 mln zł. I wniosek o taką kwotę od kilku lat jest przekazywany Ministerstwu Rolnictwa.
Środki, które otrzymujemy na ten cel z budżetu państwa, z roku na rok maleją. Tymczasem mamy wciąż zaległości w odrabianiu start po powodziach, które już były- mówił w środę marszałek Sepioł.
W Małopolsce po powodziach w latach 1997, 2001, 2002, 2004 i 2005 usunięto około połowy powstałych wtedy szkód. Obecnie trzeba by przeprowadzić modernizację 234 km wałów przeciwpowodziowych. To ogromna inwestycja, przyjmując, że modernizacja jednego kilometra to koszt ponad 1 mln zł - mówił Zbigniew Kot, dyrektor Małopolskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych.
Małopolskę spotkała jeszcze jedna przykra niespodzianka. Na program "Bezpieczny wał", w ramach którego bezrobotni zajmowali się m.in. koszeniem trawy na wałach, oraz na inny program "Drogowiec" województwo otrzymało tylko 1 mln zł.
Postanowiliśmy, że kwota ta zostanie przeznaczona w całości na "Bezpieczny Wał". Pozwoli to na zatrudnienie około 200 osób. W 2005 r. na program ten mieliśmy 2,6 mln zł i w 44 gminach zatrudnialiśmy 588 osób- tłumaczył Robert Chrabąszcz, zastępca dyrektora Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Krakowie.
Według władz Małopolski, dotacje na zapewnienie bezpieczeństwa powodziowego we wszystkich województwach są podobne, ale to właśnie na południu Polski zagrożenie powodziowe jest największe. Jeśli dojdzie do dramatycznej sytuacji, odpowiedzialny będzie ten, kto daje za mało pieniędzy - mówi marszałek Sepioł.