Z Sejmu na ziemię
- Kiedy się dowiedziałem, że przegrałem wybory, byłem zły, załamany, uroniłem łzę - przyznaje Zenon Tyma. Były opolski poseł Ligi Polskich Rodzin szczerze wyznaje, że jest mocno przybity, bo napracował się w Sejmie jak mało który parlamentarzysta.
– Bo ja otworzyłem dla ludzi serce, a oni tego nie docenili. Osobiście skierowałem do prokuratury 20 wniosków w sprawach aferalnych, 30 podobnych wniosków zaniosłem do Najwyższej Izby Kontroli – wylicza. – Podejmowałem tysiące interwencji w sprawach zwykłych ludzi, wystarczyło zadzwonić na komórkę, a poseł Tyma jechał na miejsce. Nie korzystałem ze służbowych samochodów, nawet po Warszawie tramwajem jeździłem, żeby być bliżej ludzi. I co? Przegrałem. W polityce trzeba być cwaniakiem, żeby zaliczyć kilka kadencji.
Żaden z opolskich posłów, którzy przegrali kolejną kadencję, nie mówi aż tak otwarcie jak Zenon Tyma o swoim rozgoryczeniu. Jerzy Szteliga zapewnia wręcz o radości, bo będzie miał czas na domowe porządki i rozwijanie zdolności kulinarnych. – Będę sprzątał dom i gotował żonie – śmieje się.
Jednak zdaniem prof. Janusza Czapińskiego, psychologa społecznego, nagła utrata władzy, dopływu pieniędzy i pozycji społecznej musi się dla każdego wiązać z olbrzymim stresem. – Zapewniam pana, że większość z tych posłów, którzy udają, że nic się nie stało, leży teraz na kanapie i gapi się w sufit – mówi profesor. – Wracają do przeszłości, analizują „co by było gdyby”, co ich jeszcze bardziej pogrąża psychicznie. Jedni wstaną z tej kanapy po trzech dniach, inni po trzech miesiącach – to zależy od osobistej odporności.
Poseł Jerzy Czerwiński, który przegrał walkę o mandat senatora, z korytarzy władzy przy ul. Wiejskiej w Warszawie wróci do liceum w Białej, by znów uczyć dzieci prawa Newtona. Poseł wprawdzie zapewnia, że nie gapi się tępo w sufit, jednak zastaliśmy go na analizowaniu (kolejny już raz) wyników wyborów w poszczególnych obwodach i okręgach.
– Będąc posłem, starałem się nie zmieniać stylu życia, żeby się nie przyzwyczaić do zbyt wielkich luksusów – mówi. – Żyję w tym samym dwupokojowym mieszkaniu, w którym żyłem, mam tych samych znajomych. Rodziny też finansowo nie rozpieszczałem. Więc mam nadzieję, że sobie jakoś poradzę w tej, przyznaję, mało komfortowej sytuacji.
Z jakiego pułapu posłowie schodzą do normalnego życia? Co miesiąc brali na rękę ponad 9 tysięcy złotych, do tego zwrot wysokich kosztów utrzymania biura, paliwa, przywileje socjalne, tanie pożyczki, darmowe przejazdy pociągami i loty samolotami na terenie całego kraju, bezpłatny hotel poselski. No i prestiż należny stanowisku.
Teraz wracają do etatów za 2, 3 tysiące złotych. Niektórzy z nich robią to z marszu, by od razu wypełnić pustkę po Sejmie. – Już w sobotę mam zajęcia ze studentami Politechniki Opolskiej – mówi poseł Andrzej Namysło, którego ludzie nie chcieli wybrać na kolejną kadencję. Jerzy Szteliga, po starcie bez powodzenia do Senatu, wraca na tę samą co kolega uczelnię i natychmiast bierze się do pisania rozprawy habilitacyjnej.
Byli posłowie są zatrudniani od ręki, bo tak każe prawo – trzeba im zapewnić warunki pracy i płacy podobne do tych, jakie mieli idąc na bezpłatny urlop, kiedy zostali wybrani do Sejmu. – To nie jest dla nas problem – informuje prof. Jerzy Skubis, rektor Politechniki Opolskiej. – Jesteśmy dużą uczelnią, wielu naszych pracowników bierze rozmaite urlopy, choćby macierzyńskie. Nikogo nie trzeba będzie zwalniać, wystarczą korekty grafików. Oczywiście byłoby lepiej, gdybyśmy wcześniej wiedzieli o takim powrocie posła, ale przecież każdy z nich wierzył, że wyborcy przedłużą mu mandat. Domyślam się, że powrót ludzi władzy do szarej rzeczywistości jest trudny, dlatego uważam, że należy im się wszelaka pomoc z naszej strony.
Pewien kłopot będzie miało liceum w Białej, w którym fizyki uczył poseł Czerwiński. Tam pracuje już inny nauczyciel. Dyrektorka tej placówki nie znalazła wczoraj czasu, by nam powiedzieć, jak wybrnie z niezręcznej sytuacji. - Problem szkoły jest nie mniejszy niż mój osobisty - mówi bez ogródek Jerzy Czerwiński.
Opolski przedsiębiorca, prywatnie znajomy kilku posłów, przyznaje, że większość z nich, szczególnie ci starzy wyjadacze, znakomicie sobie poradzą dzięki szerokim kontaktom i sporemu doświadczeniu. Większość z nich nie będzie pracowała za 2, 3 tysiące. – Raczej zakręcą się tak jak Apolonia Klepacz, która potrafiła być i wykładowcą na uczelni, i wiceprezesem dużej spółki, i jeszcze działać w rozmaitych organizacjach – przewiduje biznesmen. – Albo jak Andrzej Namysło, który wykładał na politechnice, był dyrektorem w dużej firmie i jeszcze pisał ekspertyzy dla samorządu za niezłe pieniądze.
Poseł Zenon Tyma przed dostaniem się do Sejmu pracował w firmie transportowej. Przekazał ją córce i zięciowi i zapewnia, że do niej nie wróci. – Otworzę własną, nową firmę, dam pracę ludziom – mówi. – Chcę sam sobie udowodnić, ile jestem jeszcze wart.
Krzysztof ZYZIK