Trwa ładowanie...
d3wk3or
09-12-2006 08:40

Z. Kuźniar: potrzebne wreszcie rozliczenie stanu wojennego

Według Zbigniewa Kuźniara, legnickiego
działacza NSZZ Solidarność, aresztowanego 13 grudnia 1981 roku,
Polsce potrzebne jest w końcu rozliczenie osób odpowiedzialnych za
stan wojenny.

d3wk3or
d3wk3or

Jestem chrześcijaninem i nie domagam się zemsty, ale uważam, że wreszcie niezawisłe sądy, jak w każdym państwie prawa, powinny rozstrzygnąć kwestię odpowiedzialności tych, którzy wystąpili przeciw własnemu narodowi - powiedział Zbigniew Kuźniar.

Był on jedną z czterech osób, które tuż po północy 13 grudnia 1981 roku znalazły się legnickiej siedzibie "Solidarności" i w pierwszych kilkudziesięciu minutach stanu wojennego zostały tam zatrzymane, a następnie osadzone w areszcie wraz z rzeszami działaczy związku.

Według oceny Kuźniara, niepokojące wydarzenie zwiastowała prowokacja z 12 grudnia 1981 roku, gdy w telewizji, w wieczornym wydaniu "Dziennika", podano informację o tym, że szef legnickiego oddziału Solidarności, Ryszard Sawicki, miał w ostrej formie zażądać od wojewody legnickiego wycofania z Polski wojsk radzieckich.

Była to kompletna bzdura. Miałem dyżur w siedzibie "Solidarności" i błyskawicznie dalekopisem wysłałem sprostowanie do redakcji "Dziennika", ale oczywiście nie ukazało się. Jak się przekonałem, był to początek wydarzeń, które za kilka godzin miały wstrząsnąć krajem - powiedział Kuźniar, który wówczas był członkiem dolnośląskiego zarządu NSZZ "Solidarność".

d3wk3or

Gdy wrócił do domu, tuż po północy, czyli 13 grudnia, obudził go telefon z siedziby związku. Usłyszałem od kolegi: "Wracaj, bo coś się dzieje". Jego zawiadomili z kolei działacze z Wrocławia, u których był już "młyn". Ciągle nie wiedzieliśmy tak naprawdę czego się spodziewać. Gdy zadzwoniłem do żony, włączyła się telefonistka, która ostrzegła, żebym nic nie mówił, bo "u nich też już są". Potem telefony już nie działały - wspominał działacz.

W Legnicy, jak i w innych regionach, do siedziby zarządu regionu "Solidarności" wkroczyło ZOMO, by zatrzymać tam przebywających związkowców i zarekwirować lub zniszczyć sprzęt łącznościowy i drukarski. W legnickiej siedzibie w nocy z 12 na 13 grudnia dyżur pełniła Krystyna Marcinowska oraz Marek Smyk. Dołączyli do nich: Edward Jaroszewicz i właśnie Zbigniew Kuźniar.

Według relacji Kuźniara, już przed pierwszą w nocy do budynku wtargnęli, ubrani w większości po cywilnemu, funkcjonariusze z karabinami maszynowymi. Wyglądali, jakby podano im jakieś narkotyki. Byli jak bestie. Wywalali drzwi, demolowali biurka i szafki, mimo że oferowaliśmy im klucze do ich otwarcia - powiedział Kuźniar.

Wszystkich aresztowano i po kilku godzinach wysadzono na jakimś podwórzu. Stał tam szpaler umundurowanych i uzbrojonych funkcjonariuszy. Zatrzymanych, wraz z ciągle dołączanymi do nich nowymi osobami, przez kilka godzin przy siarczystym mrozie przetrzymywano na dworze. Następnie trafili do komisariatu. Tam czekały ich przesłuchania, a wielu przypadkach - wielodniowa niepewność o swój dalszy los i los bliskich.

d3wk3or

Zadawano mi absurdalne pytania, np. o przyjaźń robotniczo- chłopską. Przez cały ten czas nie miałem kontaktu ze światem zewnętrznym, więc ciągle nie wiedziałem, co się dzieje. Podejrzewałem interwencję wojsk z NRD i Czechosłowacji, ale nie sądziłem, że jest stan wojenny. Wypuszczono mnie nagle tuż przed świętami Bożego Narodzenia - opowiadał Kuźniar.

Podkreślił, że prawdziwy horror przeżyła jego rodzina, której członkowie nie wiedzieli, gdzie przebywa i co się z nim dzieje.

Po 13 grudnia jeszcze przez co najmniej rok w domach działaczy legnickiej solidarności przeprowadzano regularne rewizje. Monitorowana była także ich obecność w miejscu zatrudnienia i ich stanowiska pracy.

d3wk3or

Gdybym stanął przed wyborem, czy powtórnie wziąć udział w tych wydarzeniach, nie wahałabym się ani chwili. Trzeba było walczyć z tym systemem i z tymi, którzy raz za razem twierdzili, że mimo "wypaczeń, będą go naprawiać i reformować". Twierdzę też, że ta walka, bez względu na to, co się wtedy działo, była potrzebna. Ofiara tych, którzy wtedy zginęli, nie poszła na marne" - ocenił Kuźniar.

Jak zaznaczył, zdaje sobie sprawę, że wiele osób, które naprawdę walczyły w pierwszym szeregu, zostało bardzo skrzywdzonych. Doznali ujmy na zdrowiu, ponieśli straty moralne i straty finansowe. Wielu tych, który nie zasłużyli się tak bardzo dla naszej sprawy, odniosło natomiast duże korzyści. Teraz, pamiętając o tych, którzy byli prawdziwymi ofiarami tego okresu, należy czcić 13 grudnia właśnie z uwagi na ich pamięć. Trzeba dbać, aby o tych zdarzeniach pamiętały kolejne pokolenia, żeby nigdy nie powtórzyła się tragedia polskiego narodu - dodał Kuźniar.

d3wk3or
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3wk3or
Więcej tematów