Z hyundaiami też nie do nas
Porażka Kobierzyc w staraniach o lokalizację fabryki Hyundaia pokazała, jak słabo jesteśmy jako kraj przygotowani na przyjęcie dużych inwestorów. Kujawsko-Pomorskie wypada pod tym względem szczególnie blado. Są jednak szanse, że w kilkuletniej perspektywie region odbije się od dna.
04.03.2004 | aktual.: 04.03.2004 07:50
O tym, czy dany kraj jest atrakcyjny dla inwestorów, decydują przede wszystkim takie parametry, jak niskie podatki, stabilna gospodarka oraz wykwalifikowana i niedroga siła robocza. Ale duże znaczenie ma także przygotowanie na przyjęcie inwestorów na poziomie lokalnym. Szanse mają te miejscowości, które dysponują dużymi terenami z dogodnymi połączeniami drogowymi, kolejowymi czy nawet lotniczymi.
Skala za mała
Doświadczenia z ostatnich lat pokazują, że w Polsce światowe koncerny najchętniej wybierają lokalizacje w południowej części kraju. Tak było chociażby z General Motors czy Toyotą. W regionie kujawsko-pomorskim ogólny poziom zagranicznych inwestycji nie odbiega od średniej krajowej, ale problem w tym, że u nas kapitał ograniczał się jedynie do przejmowania już istniejących zakładów. Zupełnie natomiast brakuje tzw. greenfieldów, czyli fabryk wzniesionych od podstaw w "szczerym polu".
Przyjmijmy jednak teoretycznie, że jakiś potentat przemysłowy chciałby ulokować w Kujawsko-Pomorskiem przedsięwzięcie o skali fabryki Hyundaia. Czy bylibyśmy gotowi na zapewnienie mu odpowiednich warunków? Podstawą byłby uzbrojony teren o powierzchni od 100 do 200 ha zarezerwowany w planach zagospodarowania przestrzennego na działalność produkcyjną.
Okazuje się, niestety, że jako region niczym takim nie dysponujemy. Wprawdzie w Solcu Kujawskim i w Świeciu powstają dwa parki przemysłowe, ale są to przedsięwzięcia na małą skalę. Cała strefa solecka będzie miała nieco ponad 30 ha. Nie ma więc mowy o wybudowaniu tam zwartego kompleksu przemysłowego. W Świeciu jest podobnie.
- Uważam jednak, że gdyby pojawiła się taka potrzeba, bylibyśmy w stanie przygotować odpowiedni teren w stosunkowo krótkim czasie - twierdzi Jan Wadoń, dyrektor Departamentu Rozwoju Regionalnego Urzędu Marszałkowskiego. Ale skoro inne województwa już kuszą obszarami w pełni przygotowanymi pod budowę zakładów, po co jakiś koncern miałby zaczynać wszystko od początku w naszym regionie? O tym czym się kończy brak odpowiedniego zaplecza inwestycyjnego przekonały się przed kilkunastu miesiącami władze Bydgoszczy. Poczcie Polskiej bardzo zależało na wybudowaniu w grodzie nad Brdą centrum logistycznego. Magistrat nie potrafił jednak wskazać żadnej atrakcyjnej lokalizacji i w efekcie przedsiębiorstwo, które da prace ponad 600 osobom powstaje w Lisim Ogonie.
Światełko z Zachemie
Wyjściem na przeciw oczekiwaniom inwestorów jest tworzony na terenie bydgoskiego Zachemu park przemysłowy - znacznie większy od soleckiego i świeckiego. Jego obszar przekroczy 100 ha , co oznacza, że będzie tu można lokować duże przedsiębiorstwa, chociaż na pewno nie o skali zakładów motoryzacyjnych.
W kilkuletniej perspektywie na inwestycyjnej atrakcyjności ma zyskać także region jako całość.
- Większego zainteresowania potentatów będziemy mogli oczekiwać po zakończeniu budowy autostrady A-1, terminalu cargo na bydgoskim lotnisku oraz uruchomieniu dwóch ośrodków transferu technologii: jednego w Toruniu, drugiego w Bydgoszczy - zapowiada Sławomir Wiertel, wicedyrektor Departamentu Gospodarki i Infrastruktury Urzędu Marszałkowskiego. (J)