Z fotela dentysty trafił na oddział zakaźny
Mieszkaniec Lublina domaga się od spółdzielni lekarskiej 35 tysięcy zł za błąd dentystki. W następstwie "leczenia" najpierw trafił do szpitala, a potem musiał usunąć pięć zębów. Sprawą zajął się w czwartek Sąd Okręgowy w Lublinie.
Do zdarzenia doszło w marcu ubiegłego roku. 40-letni pacjent, z zawodu piekarz, w kilkanaście dni po wizycie u dentystki doznał tak silnego bólu nóg, że musiał przerwać pracę na nocnej zmianie w piekarni. Nie pomogła mu doraźna pomoc w izbie przyjęć i po kilku dniach został przewieziony na oddział zakaźny szpitala. Diagnoza była jednoznaczna: sepsa od zębów, które uprzednio leczył. Lublinianin musiał przeleżeć w szpitalu trzy tygodnie.
Gdy znalazł się w klinice stomatologicznej, lekarka była zaszokowana. "Powiedziała, że jeszcze nie widziała tak leczonych zębów i od ręki chciała usunąć osiem z nich. Sprzeciwiła się temu ordynator oddziału zakaźnego, tłumacząc to moim osłabieniem. Po pewnym czasie ordynator poleciła szybkie usunięcie zębów" - opowiadał mężczyzna przed sądem. Ostatecznie usunięto mu pięć z sześciu leczonych w spółdzielni zębów.
"Do dnia dzisiejszego mam kłopoty z nogami. Sztywnieją mi. W grudniu znów z tego powodu leżałem w szpitalu. Moja wydajność pracy zmniejszyła się" - powiedział mężczyzna.
Lublinianin domaga się od spółdzielni lekarskiej 5 tys. zł odszkodowania i 30 tys. zł zadośćuczynienia za błąd w sztuce lekarskiej.
Rozprawa została odroczona, ponieważ przedstawiciel spółdzielni nie stawił się w sądzie. (mag)