„Z dzieci zrobiono prostytutki”
Dla sędziego Jacka Łabudy wydającego wyrok w tzw. sprawie Dworca Centralnego dwunastoletni chłopcy to „zawodowcy”. Niestety, część mediów gorliwie tę tezę podchwyciła, dla nich to już tylko „chłopięce prostytutki”.
19.05.2005 | aktual.: 19.05.2005 08:54
Taką linię obrony poznałem w czasie realizacji filmu „Pedofile” – prezentowali ją pedofile, policjanci, prokuratorzy. Po raz pierwszy można ją było usłyszeć 25 marca 2003 r. w czasie obrad Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka w Sejmie, a więc dwa lata wcześniej.
Taką umniejszającą wagę sprawy linię obrony zaprezentował prokurator krajowy Karol Napierski, który powiedział: – W tej sprawie rzecz wygląda w ten sposób, że owi małoletni nie byli gwałceni, a czynili to z dobrej woli – tak to można powiedzieć – za odpłatnością. (…) Jeszcze raz powtórzę, że w omawianej sprawie nie stwierdzono przypadków zgwałceń, były to dobrowolne akty natury erotycznej, ale z osobami poniżej lat 15.
Doszło do groteskowej sytuacji, że sędziego Łabudę chwali obrońca pedofila Tomasza D. Mecenas Tomasz Leżajski wyraził uznanie dla sędziego za to, „że odważył się postawić tę sprawę w nieco innym świetle, niż była dotychczas prezentowana – czyli wskazał na inicjatywę pokrzywdzonych”. A więc wszystko jasne – dwunastoletni chłopcy sami sobie są winni.
Ta sprawa od początku był skazana na taki werdykt. Rok, dwa lata więzienia dla pedofili. Maksymalnie pięć. W sądzie do jej prowadzenia oddelegowano nie sędziego ze stażem, a asesora. W czasie procesu dochodziło do takich przypadków, jak zamykanie pedofila z jego ofiarą w jednej celi sądowej. Oskarżonych przewożono z aresztu jednym transportem, tak by mogli sobie spokojnie ustalać wspólną linię obrony.
Po zwolnieniu z aresztu oskarżeni kontaktowali się z poszkodowanymi. Jakże potem się dziwić, że zastraszone ofiary wycofały zeznania? W tej sprawie od początku napotykałem serie dziwnych przypadków i to nie tylko w wymiarze sprawiedliwości. Oto jeden z nich. W 2003 roku wnioskowano o powołanie komisji śledczej, ale doszło wówczas do dziwnej destrukcji – przedstawiciel wnioskodawców poseł Bogusław Pęk nie stawiał się na obrady komisji, co skutkowało oddaleniem wniosku.
Wyrok w sprawie tzw. Dworca Centralnego daje wyraźny sygnał ludziom z wymiaru sprawiedliwości: policjantom, prokuratorom. Nie macie się co szarpać, podnosić głowy, jak ktoś chce, to i tak rozwali śledztwo, zminimalizuje jego skutki, nawet jeśli na ręce patrzą media.
Sylwester Latkowski