Z czego rechoczą Rosjanie

Nie trzeba być Freudem, aby zrozumieć, dlaczego ulubionym obiektem żarcików są otwory kończące układ trawienny, moczowy i płciowy – twierdzi rosyjski pisarz Aleksandr Mielichow.

Prowincjonalny cmentarz, słoneczny dzień tuż przed Zielonymi Świątkami. Głośna grupa krewniaków, na lekkim fleczku. Sprzątają rodzinny grobowiec. Mężczyźni pomalowali ogrodzenie wokół grobu, przynieśli świeżego piasku, trochę darni, a kobiety sadzą kwiaty, zamiatają.

– Wsadź do dziurki – radzi jedna zamiatająca drugiej, dziarskiej, podsuszonej alkoholem babinie. – Do której? – pyta dociekliwie babina z uśmieszkiem taniej ulicznicy.

Ta, co doradzała, rechocze na cały głos: Ach, ty cholero. Lepiej mi tu, złodziejko jedna, podaj wiadro.

Obie damy niedawno zostały przyłapane w swoich zakładach mięsnych na próbie wyniesienia dwóch pęt kiełbasy. Żarcikami rozładowują napięcie wokół tego wstydliwego wydarzenia, jakim było ujawnienie kradzieży. Teraz już nie muszą się tego wstydzić. Ot, pośmiały się nad sobą i już wstydu nie ma. I mężczyźni bez przerwy się z czegoś śmieją, utwierdzają w przekonaniu, że jest im wesoło. W przeciwnym razie będzie szkoda pieniędzy wydanych na wódeczkę. Dwóch się spiera, co jest lepsze dla zdrowia: wino po piwie czy odwrotnie. Każdy z uczestników sporu odpowiada na argumenty adwersarza wymuszonym śmiechem i spod przymrużonych powiek obserwuje, jak reagują inni. Kto wywoła ogólny śmiech, będzie zwycięzcą. Wygrywa starszy jegomość, który rozbawia towarzystwo wierszykiem: Piwo po winie, człowiek się zwinie. Wino na piwo, człowiek jak dziwo.

Aleksandr Mielichow

Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu "Forum".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)