Z bigosem przez Europę
Czy Polska w UE może być jeszcze biedniejsza niż obecnie? Takie niebezpieczeństwo istnieje. Unia jest jednak wspólnotą opartą na solidarności, w której bogatsze regiony wspomagają biedniejsze, by te nadrobiły zaległości i dysponowały infrastrukturą zdolną do rozwoju. Poza tym w Idei wspólnej Europy chodzi o rozwój całej Unii, a nie tylko jej najsprawniejszych części - pisze w "Tygodniku Powszechnym" Marek Orzechowski.
09.07.2003 | aktual.: 09.07.2003 08:01
Sensowność pomocy udowadnia choćby przykład Niemiec wschodnich. Wprawdzie "stara" RFN zainwestowała w ciągu dziesięciu lat w byłej NRD w sumie blisko 1 biliona 200 mld marek, ale zabiegała również o to, by bruksela uznała te tereny za wymagające szczególnego wsparcia.
Pomoc z Brukseli nadeszła. Tylko w ciągu pięciu lat, między 1994 a 1999 r., UE wsparła biedną byłą NRD dotacjami w wysokości 26 mld marek, z czego dziesiątą marką wsparto załamany rynek pracy.
Z pieniędzy, które Unia przeznaczyła na sfinansowanie przyjęcia 10 nowych członków w ciągu najbliższych trzech lat, połowę otrzyma Polska. Większość tych pieniędzy wydana będzie w regionach biednych.
Z jednym będziemy musieli jednak poradzić sobie sami. Żaden dekret, zarządzenie, czy uchwała Parlamentu Europejskiego nie zlikwidują bezrobocia, choć Unia stwarza korzystne warunki, by się z nim uporać - pisze Marek Orzechowski w "Tygodniku Powszechnym"