Z autoportretem w paszporcie
Młody malarz Rafał Bujnowski wjechał do
Stanów Zjednoczonych, mając w paszporcie wklejoną wizę, w której
zamiast zdjęcia był jego autoportret. Posługując się dokumentem,
odbył lekcje pilotażu nad Manhattanem - pisze "Życie Warszawy".
Dziennik informuje, że pod koniec zeszłego roku Bujnowskiego zaprosiła do Nowego Jorku galeria Art in General. Jego dwumiesięczny pobyt był częścią stypendialnego projektu dla wybijających się artystów z Europy Środkowowschodniej. Bujnowski postanowił, że wykorzysta wyjazd do przeprowadzenia eksperymentu artystycznego.
Namalował swój autoportret farbą olejną na płótnie. Potem zrobił zdjęcie portretu aparatem cyfrowym. Starając się o pozwolenie na pobyt w USA, konsekwentnie umieszczał we wnioskach do konsulatu zamiast swojego zdjęcia właśnie reprodukcję malarskiego autoportretu. Amerykanie nie zgłaszali żadnych uwag. Urzędnik, z którym rozmawiałem, powtarzał w kółko "okay", "okay" - opowiada "Życiu Warszawy" Bujnowski.
Wiedział, że ryzykuje, zwłaszcza że miało to być jego pierwsze stypendium w USA. Zwyciężyła jednak natura artysty - chciał, żeby to właśnie urzędnik, a nie krytyk był recenzentem obrazu. Bał się wpadki, dlatego, na wszelki wypadek zabrał do konsulatu normalne zdjęcia. Trzymał je w portfelu. Gdyby urzędnicy mnie przejrzeli, zamierzałem tłumaczyć, że się pomyliłem. Zresztą nie fałszowałem dokumentów. To w końcu mój prawdziwy autoportret - tłumaczy Bujnowski.
Po przylocie do Stanów Zjednoczonych Bujnowski uczestniczył w kursie pilotażu. Formalności załatwiła wcześniej amerykańska galeria. Latał nie na wojskowych symulatorach, jak się spodziewał, tylko razem z instruktorem w awionetce - podaje "Życie Waraszawy". (PAP)