PolskaZ aresztu do gabinetu

Z aresztu do gabinetu

Opolski ginekolog podejrzany o wyłudzanie pieniędzy od pacjentek za usunięcie ciąży, których nie było, wczoraj został wypuszczony z aresztu. Od dziś znów może leczyć – jakby nic się nie stało.

Z aresztu do gabinetu
Źródło zdjęć: © NTO

30.06.2005 | aktual.: 30.06.2005 09:44

Dariusz P. wpadł dzięki policyjnej prowokacji przygotowanej przy współpracy z jedną z jego pacjentek. Wcześniej lekarz poinformował kobietę, że zaszła w ciążę i zaproponował, że wykona na miejscu aborcję. Pacjentka poprosiła o czas do namysłu i odwiedziła trzech innych lekarzy. Wszyscy stwierdzili, że nie jest w ciąży. Wtedy kobieta zgłosiła sprawę organom ścigania, a te zdecydowały o przeprowadzenie prowokacji.

3 czerwca pacjentka poszła do gabinetu Dariusza P. w Opolu. Stwierdziła, że zgadza się na aborcję i dała ginekologowi około 5 tysięcy złotych łapówki. Gdy P. zaczął się przygotowywać do zabiegu, do akcji wkroczyła policja. Lekarz został zatrzymany a potem aresztowany pod zarzutem przyjęcia łapówki i oszustwa.

Adwokat ginekologa odwołała się jednak od decyzji o areszcie. We wtorek Sąd Okręgowy w Opolu, pod przewodnictwem Jolanty Szajowskiej-Kulijewicz zdecydował, że lekarz może wyjść na wolność, jeśli w ciągu tygodnia wpłaci 30 tys. zł poręczenia majątkowego. Pieniądze wpłynęły wczoraj przed południem i lekarz wyszedł.

- Sąd uznał, że przy tych zarzutach areszt nie jest potrzebny, poza tym zabezpieczono już dowody – tłumaczy Waldemar Krawczyk, rzecznik Sądu Okręgowego w Opolu. Prokuratura nie chce komentować decyzji sądu. Nieoficjalnie wiadomo, że jest mocno niezadowolona. Nie może się już jednak odwołać, bo postanowienie sądu jest prawomocne. Jedyne sankcje, jakie zastosowano wobec Dariusza P., to zakaz wyjeżdżania z kraju (musiał oddać paszport). Sąd nie uznał za stosowne, by choćby czasowo zabronić ginekologowi przyjmowania pacjentek.

Tymczasem lekarzowi postawiono już cztery nowe zarzuty. To efekt zeznań kolejnych kobiet, które zgłosiły się do prokuratury. Pacjentki potwierdziły, że Dariusz P. oszukał je w podobny sposób. Wmawiał im, że są w ciąży, a później nakłaniał do aborcji. Brał pieniądze, usypiał, a po wybudzeniu zapewniał, że „już po wszystkim”. Doktor potrafił być bezwzględny. Od jednej z pacjentek zażądał za wykonanie zabiegu tysiąca euro. Ponieważ miała tylko 700, kazał jej ściągnąć złote kolczyki i pierścionek! – wynika z zeznań złożonych w prokuraturze. Część kobiet, którym Dariusz P. miał usunąć ciążę, robiła badania także u innych ginekologów. Wskazują one, że pacjentki mogły zostać oszukane w gabinecie doktora P. Jednak ci lekarze nie chcą teraz zeznawać w prokuraturze.

Jak dowiedziała się „NTO”, prokuratura podejrzewa, że ginekolog mógł naciągać pacjentki także w inny sposób. Podczas przeszukania jego gabinetu znaleziono strzykawki z pobranym płynem fizjologicznym pacjentek, a także druki in blanco zaświadczeń ze szpitala onkologicznego w Gliwicach. Prokuratura podejrzewa, że lekarz obiecywał pacjentkom wykonanie badań onkologicznych na Śląsku, po czym sam wpisywał fikcyjne wyniki.

Próbowaliśmy się wczoraj skontaktować z Dariuszem P. Pojechaliśmy do jego luksusowego domu w jednej z podopolskich miejscowości. Po podwórzu biegały trzy duże psy. Rozmawialiśmy jedynie z jego żoną, przez domofon: - Jesteśmy pokrzywdzeni i to wszystko co mam państwu do powiedzenia – stwierdziła.

Maciej T. Nowak
mnowak@nto.pl

Apel prokuratury

Prokuratura Rejonowa w Opolu zwraca się do pacjentek Dariusza P., przyjmującego w prywatnym gabinecie przy ul. Kołłątaja 9, by zgłaszały się i opowiedziały o swoich przypadkach. Kontaktować można się pod numerami telefonów: 422 26 80, 422 26 81 lub 400 12 44.

Był skazany za aborcję

Dariusz P. miał już w przeszłości problemy z prawem. W 2002 roku opolski sąd skazał go za przeprowadzenie nielegalnej aborcji na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata oraz 15 tys. zł grzywny. Zakazano mu też wykonywania zawodu na dwa lata, ale lekarz się odwołał i sąd drugiej instancji zakaz uchylił.

Przypomnijmy, że w maju 1999 roku na policję zgłosiła się młoda kobieta. Opowiedziała, że jej znajomy pobił ją i zgwałcił. W trakcie śledztwa wyszło na jaw, że dziewczyna w październiku 1998 roku usunęła ciążę - za namową znajomego, który także zorganizował lekarzy (skazany został również anestezjolog)
. Zarówno ginekolog jak i anestezjolog zaprzeczyli, by aborcja miała miejsce. Dowodem w sprawie były m.in. billingi. Policja analizowała wtedy połączenia wszystkich opolskich ginekologów.

Zajmiemy się tą sprawą

Małgorzata Ostrowska, przewodnicząca Sądu Lekarskiego przy Okręgowej Izbie Lekarskiej:
- Na pewno nie odpuścimy tej sprawy i na następnej radzie – 20 lipca - zajmiemy się nią. Jeśli sąd karny nie wydał zakazu, to doktor P. będzie mógł nadal normalnie leczyć. My jako sąd lekarski nie mamy uprawnień by czasowo zawiesić go w wykonywaniu pracy. Nie możemy zmusić lekarza do odsunięcia od zawodu przed wyrokiem sądu karnego. Natomiast taką decyzję może podjąć rada lekarska. Musi do niej wpłynąć wniosek rzecznika dyscyplinarnego. Rada może orzec zawieszenie bądź odebranie prawa wykonywania zawodu. Czegoś takiego jednak nie było jeszcze w naszej izbie.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)