Wznowiono śledztwo ws. śmierci wicekonsula z Grodna
Prokuratura Okręgowa w Białymstoku
wznowiła śledztwo dotyczące śmierci wicekonsula w Grodnie,
Ryszarda Badoń-Lehra. Wciąż nie wiadomo, w jaki sposób doznał on
obrażeń głowy, w wyniku których zmarł na początku kwietnia 2006 r.
w białostockim szpitalu.
Śledztwo było zawieszone przez kilka miesięcy, bo białostoccy prokuratorzy zwrócili się o pomoc prawną do strony białoruskiej. Jak poinformowano w prokuraturze, choć część materiałów z Białorusi nadeszła, prokuratura wciąż czeka przede wszystkim na kopię dokumentacji medycznej ze szpitala w Grodnie.
Jej brak uniemożliwia bowiem biegłemu wydanie kompleksowej opinii. Na razie prowadzący śledztwo zbierają inne dowody, m.in. przesłuchują dodatkowych świadków.
Biegli powołani dotąd w śledztwie nie rozstrzygnęli, czy poważne obrażenia głowy dyplomaty to skutek upadku na twarde podłoże (tu nie rozstrzygają jednak, z jakiego powodu miałoby dojść do upadku), czy może to wynik pobicia lub innego działania osób trzecich.
Biegli lekarze napisali w swojej opinii dla prokuratury, że przyczyną śmierci było "trwałe i nieodwracalne uszkodzenie ważnych dla życia ośrodków pnia mózgu" w wyniku niedotlenienia i ucisku z powodu krwiaka w czaszce.
Białostocka prokuratura okręgowa zajmuje się sprawą z zawiadomienia dyrektora miejscowego szpitala MSWiA, do którego dyplomata trafił ze szpitala w Grodnie.
Dyrektor uznał, że okoliczności zdarzenia, w związku z obrażeniami, jakich doznał dyplomata, są niejasne. Prokuratura sprawę kwalifikuje jako "ciężki uszczerbek na zdrowiu, którego skutkiem była śmierć".
Kiedy Ryszard Badoń-Lehr trafił do białostockiego szpitala, Ministerstwo Spraw Zagranicznych informowało - powołując się na diagnozę lekarską z Białorusi - że doznał udaru mózgu.