Wzmocnienie rządu czy pęknięcie w PiS?
Przy większości rządowych dymisji premierzy
są w gorszej sytuacji niż ich ministrowie. Szefowie rządu bowiem
nie o wszystkim mogą lub chcą mówić, a opinia publiczna w
naturalny sposób sympatyzuje bardziej z tymi, którzy odchodzą -
pisze w "Rzeczpospolitej" Piotr Semka.
08.02.2007 05:00
Tak jest i teraz, tym bardziej że Jarosław Kaczyński jak mało kto uwielbia pozę wszechwiedzącego sfinksa, który zaskakuje wszystkich swoimi politycznymi gambitami. Krytykom Kaczyńskiego z opozycji ułatwiło to natychmiastowe nawiązanie do stereotypu mściwego lidera PiS wycinającego wszelkie indywidualności z rządu. Nie próbowali nawet zastanowić się, jakie były przyczyny wczorajszej dymisji - zaznacza komentator.
Według niego, trudno stwierdzić, kto ponosi tutaj większą winę - czy Kaczyński, czy Dorn. Trudno też ocenić, jak bardzo zakorzenione były konflikty w łonie rządu. Niezależnie jednak od ich wagi można było oczekiwać, że wytrawni politycy, współpracujący ze sobą od wielu lat - a takimi są przecież Kaczyński i Dorn - znajdą jakieś kompromisowe rozwiązanie. Tak się jednak nie stało, a to może oznaczać, że w PiS coś się zmienia.
Dymisja Dorna to cios dla prestiżu tej partii. Od kierowania jednym z najważniejszych dla PiS resortów odsunięty został jeden z najbardziej znanych polityków tej partii. Człowiek, który szykował się do objęcia tego stanowiska długo przed wygranymi wyborami w 2005 roku. Tym samym premier bierze na siebie dużą odpowiedzialność. Jeśli rzeczywiście wzmocni w ten sposób rząd, zatriumfuje. Jeśli jednak odwołanie ministrów jest początkiem kryzysu na najwyższym szczeblu, to właśnie Jarosław Kaczyński poniesie za to polityczne konsekwencje - uważa Piotr Semka. (PAP)