Wyznanie szefa WikiLeaks: grożono nam śmiercią
Założyciel demaskatorskiego portalu WikiLeaks Julian Assange oświadczył, że jemu i jego współpracownikom grożono śmiercią po publikacji poufnych depesz dyplomacji amerykańskiej.
- Groźby odebrania nam życia mają charakter publiczny, ale podejmujemy odpowiednie środki ostrożności w stopniu, jaki jest możliwy, gdy ma się do czynienia z supermocarstwem - oznajmił Assange podczas czatu on-line z czytelnikami dziennika "Guardian".
Zaznaczył, że jeśli coś stanie się jemu lub jego kolegom, kluczowe dokumenty poufnej korespondencji dyplomacji amerykańskiej, które jeszcze nie zostały opublikowane, trafią do opinii publicznej.
- Dokumentacja Cable Gate została w zaszyfrowanej postaci rozdzielona wraz z ważnymi materiałami z USA i innych państw między ponad 100 tys. osób. Jeśli coś nam się stanie, kluczowe elementy zostaną opublikowane automatycznie. Poza tym Cable Gate jest w rękach różnych instytucji medialnych. Historia zwycięży - oznajmił.
Ataki hakerów
Zapytany o zdjęcie portalu WikiLeaks z serwerów amerykańskiej firmy Amazon.com, Assange oświadczył, że jego portal świadomie korzystał od 2007 r. częściowo z serwerów "w krajach, które podejrzewaliśmy o to, że cierpią na deficyt wolności słowa, by unaocznić różnicę między retoryką a rzeczywistością".
Tuż przed opublikowaniem 28 listopada części spośród 250 tys. poufnych depesz dyplomacji amerykańskiej na portal Wikileaks przypuszczono atak hakerski, który spowodował, że był on przez kilka godzin niedostępny. WikiLeaks przeniósł się wtedy z serwerów szwedzkich na Amazon.com, z których został zdjęty po rozmowie przedstawicieli Kongresu USA z kierownictwem Amazon, ponownie na serwery szwedzkiej firmy Bahnhof AB, znajdujących się bunkrze z czasów zimnej wojny.
"Nikt nie ucierpiał przez WikiLeaks"
Assange podkreślił, że pod adresem jego strony internetowej nigdy nie skierowano wiarogodnych zarzutów, by na skutek jej działalności ucierpiała choć jedna osoba.
- WikiLeaks publikuje od 4 lat. W tym czasie nie pojawiły się wiarogodne zarzuty, nawet ze strony takich instytucji, jak Pentagon, by choć jedna osoba ucierpiała na skutek naszej działalności - oświadczył Assange, zapytany, czy zamierza cenzurować jakieś nazwiska, by ochronić noszące je osoby.
Assange wyznał, że bardzo mu brakuje rodzinnej Australii. - Jednak w ostatnich tygodniach premier Australii Julia Gillard i prokurator generalny Robert McClelland dali mi jasno do zrozumienia, że nie tylko jest niemożliwy mój powrót, ale też aktywnie pomagają rządowi Stanów Zjednoczonych w atakach na mnie i moich współpracowników - oświadczył Assange.
Depesze o UFO?
Assange'a zapytano też, czy kiedykolwiek otrzymał dokumenty dotyczące UFO. - Wielu czubków przysyła nam e-maile o UFO - odparł - Jak dotąd nie spełniły one dwóch naszych zasad umożliwiających publikację: że dokumenty nie mogą być własnego autorstwa i że muszą być oryginalne - powiedział.
Jak dodał, "są wzmianki o UFO w części poufnych depesz amerykańskiej dyplomacji, które WikilLeaks dopiero udostępni".
Czat z Assange'em miał być dostępny na stronie "Guardiana" od godz. 13 czasu polskiego, ale jego publikacja opóźniła się - jak twierdzą administratorzy strony dziennika, z powodu dużego zainteresowania internautów.