Wywiad z Paulo Coelho

(Archiwum)
Paulo Coelho urodził się 24 sierpnia 1947 roku w Rio de Janeiro. Jako dziecko uczył się w jezuickiej szkole im. Świętego Ignacego. Kiedy Paulo odkrył, że chce zostać pisarzem, okazało się, że rodzice mieli inne plany co do przyszłości syna. Chcieli, by został inżynierem i próbowali stłumić jego zamiłowanie do literatury.

Wywiad z Paulo Coelho
Źródło zdjęć: © Archiwum

29.04.2004 | aktual.: 29.04.2004 12:27

Kiedy zaczął buntować się przeciwko ich woli, ojciec uznał to za oznakę choroby umysłowej i doprowadził do tego, że w wieku 17 lat Paulo miał już za sobą dwa pobyty w szpitalu psychiatrycznym, gdzie był poddawany terapii elektrowstrząsowej.

Wkrótce potem Paulo związał się z grupą teatralną i rozpoczął pracę jako dziennikarz. W oczach zamożnej klasy średniej teatr był wówczas siedliskiem rozpusty. Wystraszeni rodzice skierowali go na trzecie przymusowe leczenie. Dopiero po tym, rodzina zwróciła się do innego lekarza, który uznał, że Paulo nie jest szalony i może wrócić na uczelnię.

Wkrótce jednak Paulo rzucił uczelnię. Wrócił do teatru i razem z muzykiem i kompozytorem, Raulem Seixasem zajął się pisaniem piosenek. Ich druga płyta okazała się wielkim sukcesem – sprzedano ponad 500 000 egzemplarzy.

Wspólnie publikowali też serię komiksów, w której domagali się zwiększenia swobód obywatelskich. Władze stwierdziły, że to działalność wywrotowa i uwięziła obu autorów. Zaledwie dwa dni po uwolnieniu został znów zatrzymany na ulicy i przewieziony do bazy wojskowej, w której torturowano więźniów. Pozostał tam przez kilka dni i jak wspomina, uniknął śmierci, bo samookaleczając się przekonał swoich prześladowców, że jest chory psychicznie.

W wieku 26 lat Paulo ustabilizował swoje życie, dostał pracę w wytwórni płytowej Polygram, a następnie został menadżerem w innej wytwórni płytowej – CBS. Pracował tam przez trzy miesiące, po czym porzucił pracę.

W latach 80-tych w obozie koncentracyjnym w Dachau, w Niemczech, Paulo miał widzenie, w którym ujrzał postać pewnego mężczyzny. Dwa miesiące później spotkał tego samego człowieka w Amsterdamie i podczas długiej rozmowy nieznajomy poradził mu, że powinien powrócić do katolicyzmu i zachęcił go do pielgrzymki do Santiago de Compostela.

W rok po zakończeniu pielgrzymki, Paulo napisał pierwszą książkę „Pielgrzym”, w której opisał doświadczenia z tej wędrówki i swoje odkrycie, iż w życiu najzwyklejszych ludzi zdarzają się rzeczy niezwykłe.

W 1988 roku Paulo napisał „Alchemika”, ale z powodu małego zainteresowania czytelników i wydawnictwo zdecydowało się nie wznawiać książki. Dopiero 2 lata później, kiedy większe wydawnictwo opublikowało jego powieść „Brida”, wcześniejsze książki trafiły na listy bestsellerów.

Coelho jest jednym z najbardziej znanych pisarzy współczesnych. Ma wiernych czytelników w ponad 150 krajach. Jego książki przetłumaczone na 56 języków nie tylko trafiły na listy najlepszych książek, ale stały się też przedmiotem socjologicznych i kulturoznawczych dyskusji.

Wywiad Paulo Coelho dla Radia Zet

Rozmawia Barbara Karasińska

Obraz
© (Archiwum)

- O czym jest Pana najnowsza książka „11 Minut”?

Z pozoru „11 Minut” to książka o seksie, ale to nieprawda. To książka o tym jak rozdzielają się dusza i ciało. Chodzi o kłopot z tym, żeby je połączyć.

- Czym się ona różni od Pana poprzednich książek?

Każda książka jest inna. Myślę, że każda z moich książek pokazuje inną część mojej duszy i każda z nich pozwala mi lepiej zrozumieć samego siebie. Właściwie jedyne, co łączy moje książki, to styl. Próbuję być bezpośredni unikając bycia powierzchownym i sztucznym. Ale poza tym, ta książka to dla mnie nowa przygoda i wyzwanie.

- Nie bał się Pan poruszania kontrowersyjnego tematu, jakim jest seks?

Kiedy pisze się książkę, nie wolno się niczego obawiać. Pisanie to także patrzenie na swoje wnętrze, w którym znajdujemy całe ogromne morze sprzeczności i rzeczy, których się do końca nie rozumie. A kiedy, i o ile, ma się odwagę, żeby spojrzeć w głąb siebie, już niczego nie trzeba się bać.

- Bohaterką książki jest Maria, ale jest ona prawdziwa osobą, gdzie Pan ją spotkał?

Poznałem ją w się w czasie spotkania w Genewie, na którym podpisywałem książki. W pewnym momencie ta kobieta – wtedy nie wiedziałem, że jest prostytutką, właściwie eks-prostytutką – zaczęła rozmawiać z moją agentką. Pod koniec spotkania agentka powiedziała, że powinienem poznać tą kobietę, która opowiedziała o tym, jak zerwała z miłością w swoim życiu. Chciała żyć bez miłości, żeby nie zostać zranioną. Pomyślałem, że to częsta sytuacja w życiu każdego z nas. Unikamy uczuć, żeby czuć się bezpieczniej. Porozmawiałem więc z tą kobietą.

Spotkaliśmy się też następnego dnia, bo poczułem, że oto trafiłem na wskazówki do napisania książki o seksualności, na którą pomysł zawsze nosiłem w sobie. Marzyłem o tej powieści, ale nie mogłem znaleźć głównego motywu. Pomyślałem, że powinienem z nią porozmawiać o sacrum seksu i o tym jak ważny jest on w życiu. Nie miałem pomysłu na książkę, bo zawsze myślałem, że powinienem zacząć od końca, od momentu, kiedy zdajemy sobie sprawę, że seks jest ważną rzeczą w naszym życiu, świętością.

Kiedy spotkałem Marię, pomyślałem, że tak powinienem zacząć. Od początku. Od momentu, kiedy nie wiemy, co zrobić z tą energią i zaczynamy popełniać błędy. Dzięki temu książka była prawdziwsza, niż gdybym zaczął opowieść z perspektywy 50-60-latka, którym teraz jestem. Zrozumiałem, że powinienem cofnąć się do mojej przeszłości, do trudności i chwil, kiedy seksualność była dla mnie jeszcze niezrozumiała.

- Co Maria sądzi o książce? Czy wpłynęła jakoś na jej ostateczną treść?

Pokazałem jej ostateczną wersję książki w październiku 2002, jeśli się nie mylę, i poprosiła mnie abym zmienił trzy rzeczy. Pierwsza to wiek jej męża, który w rzeczywistości jest starszy niż postać z książki. Druga, to region, z którego pochodziła. To najważniejsze zmiany. Poza tym prosiła, aby nie ujawniać miasta, w którym mieszka obecnie w Szwajcarii. Skomentowała też fragmenty pamiętnika, które są wstawione w opowieść. Pytała, jakim cudem potrafiłem to napisać (tak naprawdę napisałem to wspólnie ze znajomą), bo jak mówi, to faktycznie pokazuje jej prawdziwe życie.

- Pana książki są często uważane za poradniki życiowe, czy pisze Pan żeby radzić innym, czy raczej dla siebie?

Jestem zaskoczony tym, że moje książki są traktowane jako porady, bo kimże ja jestem, żeby komuś doradzać. Wierzę tylko w jedną radę życiową – doświadczenie, którym powinniśmy się dzielić, mimo że wiele nas różni. Czegokolwiek do tego użyjemy, książki, kieliszka wina, obrazu czy ogrodu, jeżeli nie chcemy być zamknięci przez nasze ludzkie ograniczenia, musimy się dzielić doświadczeniem. Będąc pisarzem, robię to pisząc, ale nie chcę nikomu dawać rad. Jestem przekonany, że ludzie powinni sami zdobywać doświadczenia, bo tylko dzięki temu się uczymy.

- Mówił Pan w wywiadach, że nie wierzy ani w przypadki, ani w przeznaczenie, czy Pana zdaniem sami decydujemy o naszej przyszłości?

Wierzę, że istnieje wielki plan naszego istnienia, ale wiem, że zadajemy sobie pytanie, co ja tu właściwie robię. Ten plan należy do Boga i nie ma sensu próbować go rozszyfrowywać. To, co czyni życie ciekawym, to nie odpowiedź na to pytanie, ale zadawanie sobie tego pytania po prostu żyjąc. Trzeba się starać. Czasami zauważamy, że jesteśmy już blisko, a czasem, że oddalamy się od naszego życiowego planu, ale nie robimy tego świadomie. Myślę, że nie warto byłoby żyć, gdybyśmy znali odpowiedź. Ona istnieje i musimy uszanować tajemnicę. Kiedyś, pewnie dopiero kiedy odejdziemy z tego świata, zrozumiemy ją lepiej. Ale do tego czasu myślę, że powinienem żyć pełnią życia, robić rzeczy, które są dla mnie ważne i traktować każdą chwilę jakby była tą ostatnią.

- Mówił Pan o Bogu, w Pana książkach religia jest bardzo ważna, postacie wierzą w Boga, nawet jeżeli nie chodzą do kościoła…

W żadnym razie nie mógłbym temu zaprzeczyć, ale nie uważam, że można nazwać pasterza, Weronikę [bohaterów książek „Alchemik” i „Weronika postanawia umrzeć”] czy Marię wierzącymi. Większość moich postaci jest ludźmi przeżywającymi wielką przygodę życia. Ja sam jestem wierzący, jestem katolikiem, ale uważam, że powinniśmy szanować tajemnicę życia, a dopiero później wybrać, albo nie wybrać, którąś z religii.Moje postacie mają te zwykłe ludzkie problemy i żyją z wątpliwościami, które wszyscy znamy.

- W książkach opisuje Pan różne kraje, nie tylko Pana rodzinną Brazylię. Czy są to miejsca, które Pan jakoś wyjątkowo lubi?

Podróżując bardzo dużo, w czasach, kiedy byłem hipisem, i teraz, zauważyłem, że czuję się dobrze właściwie na całym świecie. Są może ze dwa miasta, których nie lubię. Poza tym w czasie podróży zajmuje mnie wymienianie się doświadczeniami z ludżmi, z którymi się spotykam. Najbardziej magiczną częścią życia jest dla mnie poznawanie ludzi. Wracając do tego przypadku, zbiegu okoliczności, czasem kiedy się kogoś spotyka i jest się na to otwartym, nagle wszystko się układa. Ja sam jestem bardzo otwartą osobą. Poza tymi dwoma miastami, o których wspominałem, podoba mi się życie pielgrzyma, sama podróż i spotykanie ludzi po drodze.

- Jakie to miasta?

Lepiej to pomińmy, to tylko moja opinia, to nie ma znaczenia.

- A jak dużo czasu spędza Pan w podróży, między innymi promując swoje książki?

Ja nie promuję książek. Byłem właśnie w Kazachstanie, spędziłem tam dziesięć cudownych dni wśród stepów. Pojechałem tam, bo mnie zaproszono, a moje książki są tam dobrze znane. Pojechałem na wczasy na stepie i bardzo mi się to podobało.

Czasem rzeczywiście jadę gdzieś, bo moi czytelnicy chcą mnie poznać, ale przede wszystkim traktuję podróże jako bardzo pouczające doświadczenie.

- A jak trafił Pan do Polski?

Pierwszy raz przyjechałem do Polski, chyba w 1997 roku. Moje książki nie były jeszcze popularne, chociaż już się ukazały... Może było to rok wcześniej.

Czułem, że powinienem pojechać do Polski, ale nie było żadnej logicznej przyczyny. Jedyna osoba jaką tu znałem to mój wydawca Basia Stępień. Skontaktowałem się więc z moją znajomą z USA, która pochodzi z Polski. Poznałem osobiście Basię Stępień a moim głównym celem była pielgrzymka do Częstochowy. Pojechałem tam, wróciłem szybko najpierw do Warszawy, później do Brazylii i właściwie nic do mnie nie dotarło. Dopiero w Brazylii poczułem tą niesamowitą więź z Polską i od tej pory przyjeżdżam tu bardzo regularnie.

Spotykam się oczywiście z ludźmi z wydawnictwa, ale to nie jest tylko promocja. To bardziej kwestia uczucia, że wróciło się na swoje miejsce. Właściwie, kiedy odwiedzałem Warszawę i inne polskie miasta, to czułem się jak w domu.

- Pana książki są bardzo popularne w wielu krajach, jak to możliwe, że są zrozumiałe mimo różnic kulturowych?

Nie mam pojęcia i chyba nie chcę wiedzieć. Gdybym to wiedział, mógłbym zepsuć cały proces tworzenia. W przypadku „11 Minut”, kiedy skończyłem pisać czułem się nieco niepewnie. Nie wiedziałem jak zostanie przyjęty temat seksualności, prostytucji i sadomasochizmu, ale to była książka, którą chciałem napisać. Napisałem ją i była to najlepiej sprzedająca się książka na całym świecie w ubiegłym roku. Pokonałem nawet „Harrego Pottera”.

Gdybym miał przepis na swoje książki, nie pozwoliłoby mi to nigdy napisać o tak kontrowersyjnych sprawach. Nie myślę o powodach mojego sukcesu. Myślę o byciu szczerym wobec siebie w momencie, kiedy siadam do pisania.

- Czy pracuje Pan teraz nad kolejną książką?

Teraz po prostu sobie żyję, próbując lepiej zrozumieć, nie to słynne pytanie „co ja tu robię?”, ale znaczenie chwili obecnej. Próbuję nadać swojemu życiu tą świętość, na którą ono zasługuje. Oczywiście może się z tego narodzić książka, ale to co piszę wynika zawsze z mojego doświadczenia. A doświadczam wszystkiego z entuzjazmem i miłością, i właśnie to teraz robię.

- Czy wybiera się Pan do Polski?

Tylko prywatnie. Nie z powodu wydania mojej książki, tak zdecydowaliśmy po rozmowie z Basią Stępień. Będzie to prywatna wizyta, ale oczywiście zrobimy kilka spotkań z czytelnikami, raczej w niedużych miastach. Czuję, że jestem winien takie spotkanie Częstochowie i właśnie tam chciałbym pojechać. Prawdopodobnie będzie to jeszcze w tym roku.

(kwiecień 2004)

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)