Wystawa "O" Dawickim
Od wtorku w Małym Salonie warszawskiej Galerii Zachęta będzie można oglądać wystawę Oskara Dawickiego - młodego krakowskiego artysty, znanego dotychczas głównie z performance'ów. Praca prezentowana w Zachęcie nosi tytuł "O".
"Jest on człowiekiem spokojnym, związanym zawodowo i emocjonalnie z ruchem artystycznym. Wykonując wolny zawód ma dużo wolnego czasu (...) Zachowuje się jak większość ludzi wolnego zawodu. Mimo okazji nie nadużywa alkoholu i należy przypuszczać, że preferuje piwo. Mimo szczupłej sylwetki sprawia wrażenie człowieka o dość dużej sprawności fizycznej, chodzi krokiem zdecydowanym i szybkim. Nie zauważono żadnych śladów na ciele i w zachowaniu, które świadczyłyby o narkotyzowaniu się" - ta charakterystyka wyszła spod pióra pracowników jednej z krakowskich agencji detektywistycznych, wynajętych przez Oskara Dawickiego, by zdobyć informację o... nim samym.
Detektywi pracowali przez kilka dni w lecie zeszłego roku. Zdjęcia i nagrania wideo z ich pracy można zobaczyć na wystawie w Zachęcie. Skonfrontowano je z relacją, jak tamte dni zapamiętał sam artysta. Celem Oskara Dawickiego było prześledzenie, w jak różny sposób można postrzegać daną osobę lub otaczający nas świat. Praca jest także ironicznym komentarzem na temat współczesnej rzeczywistości i kultury masowej z jej obsesją podglądania życia. Świat widziany oczami śledczych jest trochę inny od tego, jakim zapamiętał go "O".
W ostatnich latach Dawicki w różny sposób prowokował publiczność do potwierdzenia faktu swego istnienia. Na wizytówce umieścił tylko napis "Pomocy!", za pieniądze ze stypendium ministerstwa kultury zamówił swoje portrety u ulicznych rysowników. Na festiwalu młodego performance'u wprost zadał widzom pytanie: "Czy Oskar Dawicki istnieje?" (zdania były podzielone).
Przez dwa lata Dawicki, pracując jako grafik komputerowy w jednej z krakowskich agencji reklamowych, potajemnie umieszczał swój mikroskopijny autoportret na plakatach, ulotkach i folderach reklamowych, zamawianych przez producentów sprzętu grzewczego, artykułów medyczno-sanitarnych czy dostawców surowców dla przemysłu ciężkiego. Jego twarz została powielona w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy, ale pozostała zupełnie niezauważona.
Sam Dawicki mówi o swoim najnowszym projekcie: "Kiedy poszukuję jakiegoś terminu opisującego w miarę ogólnie współczesność, przychodzi mi do głowy słowo 'masowość'. Projekt, który zrealizowałem, miał być z jednej strony ironicznym i przewrotnie umocowanym w rzeczywistości komentarzem na temat współczesności, a z drugiej strony pełną naiwnej ciekawości próbą zobaczenia siebie z zewnątrz" - powiedział Dawicki w poniedziałek na konferencji prasowej.