PolskaWysoki urzędnik potwierdza doniesienia o więzieniach CIA

Wysoki urzędnik potwierdza doniesienia o więzieniach CIA

Wysoki urzędnik w kancelarii premiera potwierdza "Newsweekowi" doniesienia o tajnych więzieniach w Polsce. Czy Amerykanie umieścili je u nas, bo nam ufali, czy raczej wykorzystali słabość byłych polskich władz? - zastanawia się Jarosław Giziński w tygodniku "Newsweek".

12.12.2005 | aktual.: 13.12.2005 08:31

Polska główną bazą dla zatrzymanych przez CIA", "Archipelag Polska" - nagłówki w zachodnioeuropejskiej prasie nie zapowiadają dobrej atmosfery wokół naszego kraju na najbliższe tygodnie. Niezależnie od tego, jak nazwiemy to, co było w Polsce - cele tortur, tajne więzienia CIA czy tylko miejsca czasowego przetrzymywania najwyższych rangą przywódców al-Kaidy, schwytanych przez Amerykanów - i tak nie udowodnimy, że w istocie nic się nie stało. W Europie jest wystarczająco wielu szukających okazji, by utrzeć nosa irytująco proamerykańskiej, krnąbrnej i wiecznie stającej okoniem Polsce.

Na domiar złego potwierdza się stara mądrość, zgodnie z którą nie ma dymu bez ognia. Obecną falę domysłów i niewygodnych pytań uruchomił artykuł opublikowany przez "Washington Post" 2 listopada. Ale bynajmniej nie była to pierwsza tego typu publikacja - o cywilnych samolotach wykorzystywanych przez CIA do przewożenia więźniów "Newsweek" pisał już w lutym.

O samolotach odwiedzających małe lotniska na końcu świata donosili działacze Human Rights Watch. Dzisiaj dla większości obserwatorów sprawa wygląda na wręcz oczywistą; za niemal pewnik przymuje się, że kilkunastu lub kilkudziesięciu ważnych więźniów CIA przewinęło się przez Polskę. I na nic zdziwione miny Aleksandra Kwaśniewskiego, Zbigniewa Siemiątkowskiego, Marka Belki czy wreszcie Radka Sikorskiego. Wszyscy, którzy mają jakiekolwiek pojęcie o tajnych akcjach służb specjalnych, wiedzą, że ich zwierzchnicy nigdy "nie widzą, nie słyszą, nie mówią".

Oczywiście nie można wykluczyć, że akurat w tej sprawie naprawdę niewiele wiedzieli. Jeden z wyższych rangą urzędników amerykańskich zajmujących się zwalczaniem terroryzmu, do którego dotarł "Newsweek", twierdzi, że większość rządów europejskich utrzymywano w pełnej nieświadomości. W kwestii tajnych operacji CIA obowiązywała zasada "o nic nie pytaj, nic nie mów". Innymi słowy rządy mogły się domyślać, że na ich terytorium trwają wzmożone działania CIA, ale zgodnie z przyjętą po 11 września doktryną o współpracy antyterorystycznej wolały nie pytać.

Urzędnik, który spotkał się z reporterem "Newsweeka" wskazał na szczegóły w wypowiedzi Condoleezy Rice - to było dobrze wystudiowane oświadczenie - mówił. - Sekretarz Stanu powtarzała: "Teraz nie ma więzień", unikając czasu przeszłego. Kluczowym słowem były tu też "tortury". Rice zaprzeczyła, że USA przewoziły do krajów trzecich domniemanych terrorystów, żeby poddać ich torturom. Nigdy jednak nie zaprzeczyła, że mogli być przwożeni lub przetrzymywani w innych krajach - czytamy w "Newsweeku".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)