Wysłał drona do biura premiera Japonii. Sam zgłosił się na policję
Na policję w prefekturze Fukui na japońskiej wyspie Honsiu zgłosił się mężczyzna, by wziąć na siebie odpowiedzialność za wysłanie przed kilku dniami na dach biura premiera Shinzo Abego w Tokio drona ze śladowymi ilościami substancji radioaktywnej.
Media informują o tym, powołując się na anonimowe źródła dysponujące informacjami na temat śledztwa w sprawie tego incydentu. Mężczyzna zeznał podobno, że działał w proteście przeciwko polityce nuklearnej rządu.
Niewielki dron dostarczył w środę na dach biura premiera butelkę z płynem, w którym były śladowe ilości radioaktywnego cezu. Na butelce była etykieta informująca o radioaktywnej zawartości. Policja podkreśliła, że poziom promieniowania był niski i nieszkodliwy dla ludzi.
Po katastrofie nuklearnej w Fukushimie w 2011 roku w Japonii wyłączono wszystkie komercyjne reaktory jądrowe. Pięć spośród 48 ma zostać rozmontowanych, a los pozostałych nie jest znany. Najpierw muszą one zostać skontrolowane przez niezależny urząd pod względem norm bezpieczeństwa, zaostrzonych po tragedii.
Dla premiera Abego powrót do energii jądrowej jest kluczem do poprawy sytuacji gospodarczej kraju. Przed katastrofą w Fukushimie jedna trzecia energii elektrycznej w Japonii produkowana była w elektrowniach atomowych. Ponowne włączenie reaktorów wymaga jednak nie tylko pozytywnej ekspertyzy technicznej, ale także zgody lokalnych władz. Przeciwnicy energetyki jądrowej zwracają się też do sądów i już kilkakrotnie udało im się w ten sposób storpedować plany ponownego uruchamiania elektrowni atomowych.
Po środowym incydencie rzecznik japońskiego rządu Yoshihide Suga podkreślił konieczność prawnego uregulowania zasad korzystania z dronów, które w Japonii są coraz bardziej popularne.
Jedna z japońskich firm planuje rozpocząć masową produkcję dronów, których zadaniem byłoby monitorowanie poziomu radioaktywności. Władze w Tokio rozważają możliwość testowania takich urządzeń na obszarze elektrowni atomowej w Fukushimie.