Wyrzucony za ujawnienie afery
"Super Express" opisuje sprawę lubuskiego inspektora Janusza Malendowskiego, który stracił pracę po tym, gdy wpadł na ślad afery zbożowej. Winnych nie ukarano.
Janusz Malendowski cztery lata temu ujawnił przekręt jednego z potentatów zbożowych na Pomorzu Zachodnim. Słał pisma do premiera, ministrów i NIK, ale jego interwencje nic nie dały.
Malendowski - inspektor lubuskiego Wojewódzkiego Inspektoratu Przetwórstwa i Skupu Artykułów Rolnych - prowadził w 1999 r. kontrolę interwencyjnego skupu zbóż w elewatorze w Strzelcach Krajeńskich. W magazynie tym wykrył nieprawidłowości. Okazało się, że magazyn należał do jednego z największych potentatów zbożowych na Pomorzu Zachodnim - Andrzeja Leszka Łukowskiego, ówczesnego przyjaciela byłego ministra rolnictwa, posła Artura Balazsa.
Janusz Malendowski przede wszystkim trafił na ślad fikcyjnych dostaw zboża. "Papierowa" pszenica albo żyto wędrowało między zakładami należącymi do Łukowskiego i jego przyjaciół. Wszyscy zarabiali na trefnych transakcjach, a traciło państwo, dopłacając do skupu zboża, które nie wjeżdżało do magazynu.
O wykrytych nadużyciach szef inspektora Malendowskiego - dyrektor Piotr Palcat - nie powiadomił prokuratury. Za to poufne informacje z kontroli przekazał właścicielowi elewatora.
O przekrętach zbożowych Malendowski powiadomił policję. Choć był urzędnikiem mianowanym, którego chroni prawo, zwolniono go z pracy. Zarzucono mu, że nie wykonywał poleceń przełożonych bądź wykonywał je wbrew ich poleceniom. Malendowski dostawał telefony z pogróżkami. Nakłaniano go, by dał spokój, bo prokuratura i sąd tej sprawy "nie ruszą".