PolskaWyrok dla pilota awionetki, która zawisła na drzewie

Wyrok dla pilota awionetki, która zawisła na drzewie

Na 1,5 roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata skazał krakowski sąd pilota awionetki Alfreda S., który w listopadzie 2011 wylądował na drzewie w woj. małopolskim - poinformowała Aneta Rębisz z biura prasowego Sądu Okręgowego w Krakowie.

Sąd uznał, że 89-letni obecnie pilot umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu powietrznym i sprowadził bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu powietrznym, zagrażającej życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu w wielkich rozmiarach. Dodatkowo ukarał pilota grzywną w wysokości 30 tys. zł, obciążył kosztami procesu i zakazał mu pilotowania wszelkich pojazdów mechanicznych w ruchu powietrznym na pięć lat.

Do wypadku doszło wieczorem 27 listopada 2011 r. Pilot samotnie leciał z Czech samolotem wynajętym w jednym z tamtejszych aeroklubów i miał po kilkudziesięciu minutach wylądować w Czechach. Ultralekki, dwuosobowy samolot produkcji kanadyjskiej zawisł na drzewie w pobliżu zabudowań mieszkalnych w miejscowości Wielmoża (pow. krakowski). Pilot samodzielnie opuścił maszynę, a na ziemię ściągnęli go strażacy z grupy wysokościowej.

Jak ustaliła prokuratura, samolot był sprawny, miał działającą radiostację, na pokładzie znajdowała się m.in. mapa polskiej przestrzeni powietrznej i notatki z wykazem lotnisk zapasowych z częstotliwościami odpowiednich radiostacji, a w maszynie było paliwo.

Pilot w śledztwie nie przyznał się do zarzutu. Wyjaśnił, że z powodu kończącego się paliwa postanowił lądować w miejscu, które wydawało mu się bezpieczne i że podczas lotu dochował reguł ostrożności wymaganych w zaistniałych okolicznościach. Podobne stanowisko wyrażał przed sądem.

Sąd w wyroku szczegółowo opisał okoliczności winy pilota. Jak stwierdził, do katastrofy nie doszło tylko dlatego, że szczęśliwym zbiegiem okoliczności samolot zaczepił o drzewa i zawisł na nich, nie uderzając w zabudowania mieszkalne.

Zdaniem sądu do umyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu powietrznym doszło m.in. w ten sposób, że Alfred S. wykonując lot ultralekkim samolotem przeznaczonym wyłącznie do lotów w dzień, przekroczył dopuszczalny czas lotu i tracąc orientację geograficzną wskutek niedostatecznego przygotowania planu lotu, nie skontaktował się za pomocą radiostacji przed zmrokiem z odpowiednimi służbami lotniczymi i ratunkowymi w celu uzyskania od nich informacji o swoim położeniu i lokalizacji miejsc, w których mógłby bezpiecznie wylądować.

Ponadto nie podjął przed zapadnięciem zmroku manewru lądowania zapobiegawczego, lecz kontynuował lot, tracąc w ten sposób możliwość kontroli i obserwacji urządzeń znajdujących się w kokpicie samolotu. Doprowadził w ten sposób do sytuacji, w której do manewru lądowania przystąpił po zmroku, w terenie zabudowanym, pagórkowatym, słabo oświetlonym, usiłując wylądować na drodze, przy której stały zabudowania mieszkalne i gospodarcze, znaki drogowe i inne przeszkody uniemożliwiające bezpieczne lądowanie.

Wyrok, który zapadł w środę, jest nieprawomocny.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)