PolskaWyrok dla księdza za śmiertelne potrącenie 11-latki

Wyrok dla księdza za śmiertelne potrącenie 11‑latki

Kara trzech lat więzienia dla księdza Tadeusza
N., który w maju 2002 r. przejechał samochodem potrąconą wcześniej
11-letnią dziewczynkę, a potem nie udzielił jej pomocy, jest
ostateczna. Sąd Najwyższy oddalił kasacje obrońców
duchownego.

17.05.2005 14:40

W tym sposób utrzymał się wyrok oraz trzyletni zakaz prowadzenia przez księdza pojazdów mechanicznych, a także nakaz wypłacenia rodzinie dziewczynki 5 tys. zł nawiązki.

Ksiądz Tadeusz N. może zatem spodziewać się wezwania do odbycia kary. Biegli orzekli niedawno, że brak jest ku temu przeszkód. Zbadali duchownego na wniosek sądu, który chciał rozstrzygnąć wątpliwości w tej sprawie. Ksiądz nie stawiał się na badania, więc 5 maja doprowadziła go na nie policja.

Do tragicznego wypadku doszło w maju 2002 roku w miejscowości Połomia, na trasie Rzeszów-Barwinek. Z ustaleń prokuratury wynikało, że dziecko potrąciły dwa samochody - najpierw ciężarówka, której nie udało się odnaleźć, potem zaś seat księdza Tadeusza N., proboszcza jednej z podkarpackich wiejskich parafii. Duchowny najechał na leżące na jezdni dziecko, ale nie zatrzymał się i nie udzielił ofierze pomocy.

W czasie procesu przed sądem rejonowym w Strzyżowie ksiądz przyznał się jedynie do nieudzielenia pomocy dziecku. Rodzina dziewczynki do dziś ma pretensje do księdza za to, że ich nie przeprosił.

Przed sądem ksiądz twierdził, że dziewczynka wypadła spod kół ciężarówki jadącej tuż przed jego samochodem. Biegli wykluczyli jednak, by ciężarówka jechała tuż przed autem księdza. Podobnie zeznała kobieta, które nieopodal pracowała w polu.

Sądy I i II instancji ustaliły, że ksiądz jechał z nadmierną prędkością i nie zachował ostrożności na drodze.

Obrońcy duchownego usiłowali wytknąć przed Sądem Najwyższym uchybienia niższych instancji. Mówili, że kobieta-świadek nie mogła widzieć zajścia, bo nosiła okulary do widzenia z bliska, a obserwowała wypadek z kilkuset metrów. Mieli też zastrzeżenia do sądu odwoławczego, który, ich zdaniem, nadużył swoich uprawnień wprowadzając korekty do wyroku wbrew żądaniom apelacji.

Sąd nie ma obowiązku bezkrytycznego przyjmowania żądań apelacji - powiedział uzasadniając wtorkowe rozstrzygnięcie SN sędzia Tomasz Grzegorczyk. Dodał, że nie sposób zakwestionować zeznań świadków.

Postanowienie Sądu Najwyższego jest ostateczne.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)