Wyreżyserował "Hamleta". Englert żegna się z Teatrem Narodowym
W Teatrze Narodowym w Warszawie w sobotę odbyła się premiera "Hamleta". To ostatni spektakl z Janem Englertem na stanowisku dyrektorskim, zastąpić go ma Jan Klata. Już wcześniej o sztuce było głośno ze względu na wybór obsady - znalazły się w niej bowiem żona i córka Englerta.
Jan Englert zwieńczył dwadzieścia osiem sezonów swojej pracy artystycznej w Teatrze Narodowym przedstawieniem "Hamleta", tym samym żegnając się z teatrem. Premiera sztuki odbyła się w sobotę.
- Szekspira trzeba czytać, słuchać i mówić. On wymyka się kategoriom. Żyjemy w czasach, gdy musimy wszystko nazwać, wsadzić do szuflady, żeby mieć to pod ręką. Szybko wyjąć, zajrzeć i wiedzieć - mówił wcześniej PAP Jan Englert, który reżyserował spektakl. - A Szekspir wymyka się kategoriom, wymyka się oczywistościom, powtarzalności. I na tym polega jego geniusz - ocenił.
Przyznał, że "do Szekspira trzeba dojrzeć". - Nie da się Hamleta zagrać tylko emocjami, tylko relacjami. Kłopot z Szekspirem polega na tym, że on operuje olbrzymimi emocjami, napięciami, ale kontrolowanymi całkowicie przez głowę - tłumaczył dyrektor artystyczny Teatru Narodowego, dodając, że "to dlatego jest to tak trudne".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odkrycie w porcie w Gdańsku. Ślad prowadził do Rosji
Premiera "Hamleta" w Teatrze Narodowym
W tytułowej roli Hamleta obsadzony został student warszawskiej Akademii Teatralnej, Hugo Tarres. Pytany wcześniej o tę decyzję Jan Englert mówił, że "nie pierwszego studenta obsadza, który debiutuje w Teatrze Narodowym".
- Trzydziestu siedmiu moich studentów jest w naszym zespole. Wybieram ich nie tylko ze względu na talent, ale także na osobowość, sposób bycia, kulturę osobistą. Tych, którzy mnie ciekawią i chcę z nimi przebywać - tłumaczył dyrektor artystyczny Teatru Narodowego.
Spektakl reżyserował Jan Englert. Obsadził żonę i córkę
Po ogłoszeniu obsady głośno było jednak nie o 22-letnim Hamlecie, a o żonie Englerta - Beacie Ścibakównej i córce Helenie Englert, które zdecydował się on obsadzić jako Gertrudę oraz Ofelię. Od tamtego momentu reżyserowi zarzucano nepotyzm, a decyzja podzieliła zarówno środowisko, jak i widzów teatru.
Sam Englert, odnosząc się do zarzutów, mówił: - Żegnam się, a jak się człowiek z kimś, czymś żegna, chce mieć przy sobie bliskich.
- Nie mam kontrargumentów, ale z drugiej strony mam być może ostatnią możliwość, żeby pracować z tatą - mówiła z kolei Helena Englert, cytowana przez Onet. Według niej "zatrudnienie w spektaklu dwójki bardzo młodych aktorów, w tym swojej córki, jest bardzo symbolicznym przekazaniem pałeczki". - Nie musi być to odczytywane jako ostatni krzyk kumoterstwa, a pierwszy krzyk idącego nowego pokolenia - twierdziła młoda aktorka.
Czytaj też:
Źródło: PAP, Onet, Wirtualna Polska