Wypadek w nieczynnej kopalni
Dwóch mężczyzn zginęło pod gruzami zawalonej części budynku na terenie nieczynnej kopalni "Miechowice" w Bytomiu - poinformowały policja i straż pożarna. Kolejna osoba została ranna. Strażacy ciągle sprawdzają, czy w gruzowisku nie ma innych poszkodowanych.
Według policji i straży pożarnej, ofiary wypadku to złomiarze, którzy wyciągali metalowe elementy z budowli. Rzecznik bytomskiej policji Stanisław Surowiec powiedział, że na terenie byłej kopalni od pewnego czasu jedna z firm prowadziła prace rozbiórkowe. To jednak nie jej pracownicy zostali poszkodowani, jak początkowo podawała policja.
Po godz. 14. runęła część dachu i ścian pokopalnianej hali. Według strażaków, przyczyną było przecięcie przez złomiarzy konstrukcji dachu. Z gruzowiska wydobyto dwie osoby, niestety już nie żyły. Trzeci mężczyzna został przewieziony do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego Nr 4 w Bytomiu. W palcówce tej powiedziano, że poszkodowany jest w dobrym stanie.
Według nieoficjalnych informacji, mężczyzna był pijany. Podawał różne relacje, dlatego nie wiadomo ilu w rzeczywistości mężczyzn rozbierało budynek.
Na miejscu trwa akcja ratownicza. Aneta Gołębiowska ze śląskiej straży pożarnej powiedziała, że na miejsce nie można dotrzeć z ciężkim sprzętem, dlatego strażacy są zmuszeni odgruzowywać teren rękoma. Przeszukanie miejsca wypadku przy pomocy kamery termowizyjnej nie przyniosło efektów. Na miejsce sprowadzono też ratowników z Jurajskiej Grupy GOPR z psami. Do godz. 18. poszukiwania nie przyniosły efektów.
Do podobnych wypadków dochodzi najczęściej na Śląsku, gdzie jest najwięcej budynków po zlikwidowanych zakładach. Zbieracze wyciągają z nich metalowe elementy, sprzedając później w punktach skupu złomu.
Do serii podobnych tragedii doszło w różnych częściach kraju w czerwcu ubiegłego roku. W Ludwikowicach koło Kłodzka zginęli wtedy trzej mężczyźni, gdy runął na nich dach nieczynnej fabryki. Wycinali oni metalowe konstrukcje budynku, które chcieli oddać do punktu skupu złomu.
W tym samym miesiącu 26-letni zbieracz złomu zginął w nieczynnej cegielni w Łazach (Śląskie), a w Mysłowicach (Śląsk) zginął 16- latek, który wraz z kolegami próbował wyjąć metalową szynę ze stropu budynku przeznaczonego do rozbiórki. Dwóm jego kolegom w wieku 13 i 14 lat udało się uciec.
Także w czerwcu 2004 roku zwłoki 21-letniego mężczyzny znaleźli gdańscy strażacy w rumowisku budynku byłych zakładów mięsnych, gdzie runęły stropy między piętrami. Do wypadku doszło w zdewastowanym trzypiętrowym budynku, gdzie dwaj poszukiwacze złomu najprawdopodobniej demontowali żeliwne filary nośne. Jednemu z mężczyzn udało się uciec z obiektu - został tylko ranny w rękę.