Wypadek na Trasie Łazienkowskiej. Są zarzuty dla zatrzymanych
Trzech mężczyzn, którzy zostali zatrzymani w związku ze śmiertelnym wypadkiem w Warszawie na Trasie Łazienkowskiej, usłyszało prokuratorskie zarzuty - ustaliła Wirtualna Polska. Czwarty mężczyzna, podejrzewany, że kierował autem, które uderzyło w samochód z 4-osobową rodziną, nadal jest poszukiwany.
17.09.2024 | aktual.: 17.09.2024 09:32
- Prokuratura skierowała do Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście wnioski o tymczasowe aresztowanie mężczyzn. O treści zarzutów na razie nie informujemy - mówi Wirtualnej Polsce Piotr Antoni Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. I jak dodał, więcej informacji śledczy przekażą opinii publicznej we wtorek po południu.
Do tragicznego wypadku doszło w nocy z soboty na niedzielę na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Przebieg wypadku znamy dzięki nagraniu, jakie zostało udostępnione w mediach społecznościowych.
W tył forda uderzył biały volkswagen arteon, który dosłownie zmiótł poprzedzające go auto. Samochód jechał z bardzo dużą prędkością. Uderzony ford następnie rozbił się o barierki. Samochodem tym jechała rodzina: 37-letni rodzice z dwójką dzieci: 4-letni chłopiec i 8-letnia dziewczynka. Na miejscu zginął ojciec, dzieci z matką trafiły do szpitala w ciężkim stanie. Jak przekazał nam Piotr A. Skiba, rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej, w poniedziałek stan całej trójki był stabilny, a kobieta odzyskała przytomność.
Według pierwszych informacji samochodem miało podróżować trzech mężczyzn i kobieta. Mężczyźni byli pod wpływem alkoholu. 22-latek miał dwa promile, 27- i 28-latek ponad promil. W poniedziałek śledczy potwierdzili jednak, że w aucie, które wjechało w forda na Trasie Łazienkowskiej, było pięć osób.
Nikt nie przyznawał się do kierowania autem. Mężczyźni przekonywali, że to jadąca z nimi kobieta miała prowadzić samochód, ale śledczy im nie wierzą. Po wypadku kobieta w stanie ciężkim trafiła do szpitala. - Nie odzyskała przytomności, jest w śpiączce - mówi WP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tragiczne doniesienia z Warszawy. Wstrząsające ustalenia
Jak ustalił portal BRD24, tuż po wypadku mężczyźni z volkswagena "mieli zostawić na ulicy konającą współpasażerkę". "Sami mieli kręcić się na poboczu, udając najpierw, że w ogóle nie jechali tym samochodem" - podał portal.
- Czterech mężczyzn oddaliło się z miejsca wypadku. Trzech z nich udało się zatrzymać, ale czwartego jak dotąd nie - mówił prokurator Piotr A. Skiba.
Nieoficjalnie w volkswagenie były butelki z alkoholem i mandat od policji na 2 tys. zł. Jeden z jadących samochodem miał zakaz kierowania pojazdami. Według TVN Warszawa dotyczył on właśnie mężczyzny, który uciekł po wypadku. Wcześniej miał być już notowany za jazdę pod wpływem.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski